×

(Nie)piękność. Ile jest warta twoja uroda?

Brzydota definiuje cię w tym cholernym świecie. Jesteś ładna- przykuwasz wzrok, uwagę i wszyscy stają na głowie, żeby ci się jakoś przypodobać. Jeśli odbiegasz od ogólnie przyjętych standardów, wywołujesz co najwyżej zniecierpliwienie i jakąś ogólną niechęć. Jeśli przydarzy ci się to raz, nie przejmujesz się tym specjalnie, ale kiedy notorycznie ocena twojej osoby wypada słabo, zaczynasz zastanawiać się nad sensem życia (str.20).

Nie ma wątpliwości, że w dzisiejszym świecie uroda ma ogromne znaczenie. Cały czas jesteśmy oceniani, bez przerwy ktoś nas obserwuje i wydaje o nas osąd tylko na podstawie tego jak wyglądamy. Natasza Socha w kolejnej powieści z serii (Nie) postanowiła zmierzyć się z odwiecznym pytaniem czy lepiej być ładną, czy mądrą?


Nasturcja ma 28 lat, interesujące imię, chociaż sama uważa się za nijaką, brzydką i chowa się przed światem w skorupie bezkształtnych swetrów. Czterdziestopięcioletnia Paulina uważa zaś, że definuje ją tylko uroda, marzy więc by zatrzymać czas i ponosi ogromną cenę by chociaż trochę go spowolnić. Co dzień nakłada maskę. Są sąsiadkami, zaglądają sobie do okien, a pewnego dnia te dwa światy: piękna i brzydoty spotykają się ze sobą. I co najdziwniejsze- dobrze się czują w swoim towarzystwie. Czy odnajdą piękno w brzydocie? Czy odważą się wyjść ze skorupy i zrzucić maski?

Człowiek brzydki całe życie próbuje udowodnić światu swoją wartość. Wchodzi na wyższe góry, przepływa dłuższe rzeki, skacze na głębsze wody. A tak na koniec jest oceniany przez pryzmat błękitu swoich oczu i długości nóg (str.26).

Autorka (Nie)piękności znów doskonale wchodzi w moje myśli. Mam wrażenie, że te słowa są pisane właśnie dla mnie. 
Sama nie byłam ładnym dzieckiem, byłam za to mądra. Może przy tym brzydka, a może otoczenie nie dawało mi odczuć urody? Może nie brzydka, ale zwyczajnie nijaka. Proste włosy, szare oczy, czasem pulchna, czasem zwyczajna. Nic mnie nie wyróżniało, nie byłam piękna. I pewnie nadal nie jestem, ale czy ktoś ustalił jakieś normy i czy ja koniencznie muszę się w tych ramach zmieścić?

- Po co?- powtórzyła teraz Paulina.- Po co szukać czegoś, co odstaje od normy?
- Żeby przekonać się, że nie jesteśmy sami. Że brzydota funkcjonuje obok nas i mimo wszystko ma się dobrze (str. 146).

Po latach naprawdę polubiłam swoją powłokę. Potrafię powiedzieć, że podobam się sama sobie, chociaż oczywiście mam kompleksy. Dziś wiem, że moje oczy nie są po prostu szare, a mają małe, złote plamki. Zadbane włosy stały się długie i gęste, w słońcu czasem są rude, latem pięknie się rozjaśniają. Mały biust przynajmniej nie sprawia problemów, a masywne łydki świadczą o tym, że wszędzie chodzę pieszo. A każda blizna, rozstęp czy fałdka to tylko kawałek mojej osobistej historii, konsekwencja moich decyzji. To jak wyglądam, to cała ja. 

- Zastanów się, o czym ludzie myślą najczęściej? O tym, jak wyglądają. Zobacz, jak często mówią, że gdyby byli ładniejsi, byliby szczęśliwsi.
- Ja uważam, że jest odwrotnie- zaprotestował Karol. -Kiedy jesteś szczęśliwa, jesteś automatycznie piękna. Uroda jest synonimem szczęścia.
- Nie jest- zgodziła się Paulina. - Ale determiuje większość naszego życia (str.149)

Wracając jednak do powieści, autorka porusza problem wagi, jaką przywiązujemy do wyglądu. Żyjemy w czasach obrazu i to co widzimy, ma dla nas bardzo duże znaczenie. Świat telewizji i interenetu ustalił jakieś normy dotyczące wyglądu. Szczególnie u kobiet. Te ładne (wg tych norm) uważa się za niemądre, te brzydkie, chociaż inteligentne, za niewarte uwagi. A paradoksem jest fakt, że na rozmowie o pracę, większe szanse ma ta ładna.  

Swoją drogą to przerażające. Liczba zabiegów, które świat podsuwał kobietom, była dłuższa niż lista dłużników alimentacyjnych w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. Nie wiadomo co gorsze (str. 118)

Tylko czy my naprawdę chcemy dążyć do jakiejś tam normy? Do ustalonego ideału, być podobne, jak klony? Wystarczy włączyć Instagram, a tam jedna obok drugiej, w wygiętych pozach robią dziubek sztucznymi ustami, a ich prawdziwe rysy rozmazują się pod wpływem wstrzykniętego botosku, za każdym razem kilka mililitrów więcej. Czy naprawdę o to chodzi i tym właśnie jest piękno?
Nastrucja jest sobą, ale nie dba o swój wygląd, wycofuje się z życia towarzyskiego i przemyka tylko pomiędzy ludźmi, twierdząc, że i tak nikt nie zwróci na nią uwagi. Paulina zaś uważa, że świat od niej wymaga, by zawsze wyglądała młodo i olśniewająco, ale próby zatrzymania czasu unieszczęśliwiają kobietę, są zbyt dużym wysiłkiem.

Najpiękniejszym momentem w życiu każdej kobiety jest zdjęcie szpilek i biustonosza jednocześnie. Następuje wtedy automatyczny wyrzut hormonów szczęścia. Jeśli można do tego dołożyć przyjemny w dotyku dres oraz pluszowe skarpetki, które mają rację bytu o każdej porze roku, można mówić o szczęściu absolutnym (str. 213)

Dlaczego wstydzimy się naturalności? Dlaczego nie pozwalamy się sobie po prostu zestarzeć? Nie mówię tu o zaniedbaniu, a po prostu o nie robieniu niczego wbrew sobie. Sama jestem kobietą, która wiecznie nosi trampki, nawet do eleganckiej sukienki, by nie ciepieć, nie myśleć ile jeszcze muszę w nich wytrzymać by z ulgą zrzucić je wieczorem ze stóp. Nie maluję się, bo nie potrafię i nie potrzebuję. W środku nocy czy w samo południe wyglądam prawie tak samo, nie muszę martwić się czy się nie rozmażę, a moja idealna maska przekrzywi. Zwyczajnie jej nie nakładam. Ufam, że jeśli ja wierzę w siebie, w taką jaka jestem, to świat też we mnie uwierzy.

Powieść (Nie) piękność jest... po prostu pięknie prawdziwa. Pełna życiowych prawd i myśli. Zabawna i wzruszająca, czasem bolesna. Głos rozsądku w goniącym za idealnym wyglądem świecie.

Brzydota bowiem potrafi być piękna, a uroda nie zawsze zachwyca. Wszystko zależy od tego, kto i jak patrzy. 





Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Edipresse Książki i jest drugą, po (Nie)miłości powieścią z serii (Nie). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger