×

Prawdziwa sensacja! Drelich. Prosto w splot.


 Kiedy dotarła do mnie koperta z ta książką, najpierw wysypał się z niej biały proszek. To było, co najmniej dziwne, bo dosłownie wszystko było nim oblepione. Hmmm książka sensacyjna, porachunki ciemnych typów, wszystko się może zdarzyć. Wyciągnęłam powieść, a wraz z nią pudełko bezików. Ki diabeł? pomyślałam. Mocna okładka, nawet tytuł i nazwisko głównego bohatera- Drelich- wskazują na coś twardego, grubego, a tu taka słodkość? Byłam totalnie zaintrygowana...

Chociaż Jakub Ćwiek ma na koncie ponad dwadzieścia wydanych książek i kilkadziesiąt opowiadań, to ja spotykam się z tym autorem po raz pierwszy. Zawsze mówię, że czytam wszystko, różne gatunki, ale po fantastykę sięgam niezwykle rzadko (wolę realne historie), niewiele częściej po sensację, może dlatego było nam dotychczas nie po drodze. Jakimś cudem jednak skusiła mnie najnowsza powieść pana Ćwieka i co to była za książka! Prawdziwa sensacja!

Marek Drelich jest złodziejem. Nie drobnym złodziejaszkiem, kieszonkowcem, ale wielkim profesjonalistą. Kradnie na zlecenie, kiedyś obrabiał TIRy, dziś angażuje się w okradanie, np. bankomatów i konwojów z pieniędzmi. Jest skrupulatny, skupiony, ma dokładnie obmyślony plan, zna teren, a scenariusz akcji opracowany co do minuty. To człowiek opanowany, którego niewiele może zaskoczyć. Przy tym wszystkim jest też dobrym ojcem dla swoich nastoletnich dzieci, Nikodema i Zośki, oraz utrzymuje poprawne stosunki z byłą żoną Izą. Ta prowadzi cukiernię Cake Is A Lie (i stąd te bezy).
Okazuje się, że jednak nie wszystko da się przewidzieć. Gdański gangster odkrywa romans swojej żony. Jedno ze zdjęć przesłanych przez amanta wskazuje na Drelicha. Wójcik nie daruje takiej zniewagi i postanawia zemścić się na adoratorze żony. Drelichowi i jego rodzinie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. 

Rzadko sięgam po sensację, bo kojarzy mi się ona z czymś tanim, tandetnym, na pokaz, ale nie do końca realnym. Takim tanim amerykańskim kinem akcji. Zabili go i uciekł. Tu tego nie ma. Tu jest Sensacja przez duże S. Powieść zachowuje dynamikę charakterystyczną dla swojego gatunku, ale podobno też łamie jego schematy. Tego sama ocenić nie potrafię, bo zbyt mało tego typu książek czytałam. Doceniam jednak wplecenie wątku obyczajowego, warstwę psychologiczną. Główny bohater jest trochę zagadką. Wiemy czym się zajmuje, wiemy, że ma rodzinę, ale niewiele wiadomo o jego przeszłości. Nieco się to wyjaśnia później, dowiadujemy się, kim jest wspominany często stryj, ale i tak Marek Drelich jest dość tajemniczą postacią. Z jednej strony twardy i opanowany, z drugiej opiekuńczy i szczery. Interesujący.
Równie ciekawa jest wplątana w sprawę była żona Drelicha. Izę darzę szczególną sympatią, czy to ze względu na imię (to moja imienniczka), czy za cuda, które robi w swojej cukierni (też kocham słodkości- robić i jeść). Iza jest twardo stąpającą po ziemi kobietą. Silną psychicznie i fizycznie. Ogarnia dzieciaki, dom i potrafi postawić granice swojemu byłemu mężowi. Podoba mi się szczerość, jaka jest pomiędzy tymi dwoma, że Marek wprowadził ją w szczegóły wykonywania swojego zawodu i przygotował na każdą ewentualność. Nawet na to, że pewnego dnia może się coś posypać. Podoba mi się, że obydwoje liczą się ze zdaniem i uczuciami swoich dzieci i traktują je odpowiednio do ich wieku, próbując ich nie skrzywdzić, nie wplątać we własne problemy. Nie rozumiem tylko jak Drelich mógł pozwolić takiej kobiecie odejść. 

W powieściach czy filmach sensacyjnych razi mnie mała wiarygodność wydarzeń. A tu zdaje się, że autor przemyślał i sprawdził wszystko niczym Drelich przygotowujący się do akcji. Zresztą sam wspomina o tym w posłowiu, że sceny walki konsultował ze swoim przyjacielem, mistrzem sztuk walki, a opis biznesu cukierniczego pochodzi od właścicielki Bo lubię słodzić . Doceniam, gdy autor robi porządny wywiad, gdy powieść jest realistyczna, a wydarzenia, miejsca czy miasta mają swój pierwowzór w rzeczywistości. Ciszy mnie możliwość przejścia tą samą ulicą, którą szli bohaterowie czy zjedzenia bezików zrobionych przez Izę. Tak jak autor, Lubię też, gdy literatura wkracza do życia realnego...

Drelich. Prosto w splot od wydawnictwa Marginesy to nie tylko sensacja, ale fenomen, ewenement, rewelacja, bomba i mogłabym tak sypać synonimami jeszcze dłużej, bo to po prostu powieść sztos. Liczę na to, że Marka Drelicha spotkam jeszcze nie raz, ale chyba wolałabym tylko na kartach powieści...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger