Jak naprawdę wygląda "siedzenie" w domu z dziećmi?
Nie wiem kto nazwał to "siedzeniem w domu". Albo urlopem macierzyńskim. Z siedzeniem niewiele ma to wspólnego, ciągle w biegu, ciągle coś się robi, sprząta, gotuje, zajmuje dziećmi, ogarnia wszechświat. Z urlopem to już w ogóle jakaś pomyłka, bo urlop to wolne od pracy, a przy dwójce dzieci pracy jest mnóstwo i pójście do tej właściwej wydaje się być miłym urlopem.
Nazwy te więc z pewnością wymyślił jakiś facet, który nigdy nie został sam z dziećmi w domu na dłużej niż kilka godzin.
Tylko dwie ręce
Jak wygląda dzień siedzenia w domu? Nie codziennie jest tak samo, ale weźmy taki czwartek. Pobudka przed 7 rano. 20 minut marudzenia niespełna czterolatki, że tata przed wyjściem nie powiedział jej "papa" (nic, że spała). Udało się, wstaliśmy. Na szybko uruchamiam jeszcze wstawioną wieczorem pralkę. Teraz w biegu szykuję jej śniadanie, przewijam i karmię Młodszego, ubieram czterolatkę, czeszę, znajduję chwilę by sama się ubrać i chociaż umyć zęby (na makijaż już czasu nie starcza), wszyscy w kurtkach, podrzucam Młodszego do babci obok (uff chociaż tyle, że z dwójką nie muszę biec) i szybko do przedszkola, bo już 8.20. Starsza odstawiona, przy akompaniamencie małych ryków (mamy przedszkolny kryzys), wracam do domu po drodze robiąc szybkie zakupy. Odbieram Młodszego, licząc na to, że uda mi się zaraz zjeść śniadanie. Ale nie, Młodszy marudzi, trzeba więc znów nakarmić. Godzina 10, a ja jeszcze nie jadłam śniadania. Uff, zasnął, robię śniadanie, szybką herbatę/kawę i otwieram laptopa z nadzieją, że coś dziś napiszę na blogu lub chociaż potracę czas w czeluściach internetu. Nic z tego, bo to była krótka drzemka. Lulam więc na nowo. Udało się i biegnę pozmywać wczorajsze i dzisiejsze naczynia. Korzystając z okazji, że Młodszy nadal śpi, myję łazienkę/wieszam wstawione wcześniej pranie/powoli przygotowuję rzeczy do obiadu/ prasuję itp. Młodszy się budzi, więc czas na spacer. Wcale mi się nie chce, chociaż za oknem słońce. Idziemy, po drodze często robimy zakupy. Wracamy i na szybko obiad, bo zaraz 15 i ojciec ze Starszą wrócą do domu (albo w ramach spaceru sami odbieramy Starszą). Obiad zjedzony, zmywanie, wstawiamy kolejną pralkę, karmienie, przewijanie, ogarniamy Starszą, bo co chwila coś chce, więc spełniamy żądania, czasem się razem pobawimy, pokolorujemy, czasem trzeba spacyfikować jakiś niespodziewany bunt (w miarę szybko, by sąsiedzi nie zdążyli się zacząć martwić), Młodszy krzyczy, Starsza woła, znów zrobiła taki bałagan w pokoju, że nie ma jak przejść, a ja mam tylko dwie ręce i tak aż do kolacji. Starsza wcina, Młodszego kąpię, później wieczorna toaleta czterolatki, czytanie książeczki, spać. Ale jeszcze siku, pić, jeśc, buziaka, przytulasa, jeszcze jedną książeczkę. 21/22/23- w zależności od dnia i humorów dzieci- śpią. Idę teraz ja do wanny. Biorę książkę do łóżka i czasem zasypiam z nią w ręku. W nocy jeszcze minimum jedna pobudka na karmienie Młodszego.
Przykleić tyłek do kanapy
Powiecie: a mąż nie pomaga? Jasne, że pomaga, inaczej w ogóle bym tego nie ogarnęła (swoją drogą podziwiam samodzielne matki- jak one to robią?), ale czasem nie pomaga wcale i cały dom na mojej głowie. Czy zawsze tak jest? Jasne, że nie, są i spokojniejsze dni, ale należą raczej do rzadkości i ktoś/coś zawsze na tym cierpi (bałagan się piętrzy na przykład). Sama tego chciałam? Oczywiście i wcale nie żałuję.
Czasem mam wrażnie, że więcej czasu miałam kiedy jeździłam codziennie do pracy. Mąż więcej pomagał, ustalony był jakiś rytm dnia (co da się zrobić z dwu, trzy-latką, z niemowalkiem już nie bardzo), obowiązków jakby mniej.
"Siedzenie" w domu to często ciężka fizyczna praca i nie przez 8 godzin z przerwą na kawę, a od 7-23 z zimną kawą, bo ledwo w końcu usiądziesz, to musisz wstać .Nawet teraz, ten tekst kończę na szybko, z Młodszym przyssanym do piersi, pisząc lewą ręką. I marzę, że uda mi się dziś przykleić tyłek do kanapy na chwilę dłuższą niż 5 minut. Czego więc chcę? By ktoś docenił, by ktoś zanim powie: to teraz siedzisz w domu, ale ci fajnie, pomyślał najpierw czym to "siedzenie" jest. Bym mogła powiedzieć: jestem dziś zmęczona i nikt nie zapytał czym. By nikt nie mówił, że tylko siedzę w domu i nie traktował mojej pracy jak wakacje.
Tak naprawdę wygląda "siedzenie" w domu i pewnie doskonale to znasz z własnego doświadczenia. I pewnie jak ja, chociaż często jest ciężko, nawet to lubisz :)
Heh :) no ja wpradzie wychodzę do pracy - bo chcę. chociaż nie muszę. Nie chodzi o pieniądze ale właśnei o ten czas- kiedy jest chwila ciszy :) mam trójkę. Złobkowo przedszkolne juz - kiedys też byla niania, ale był czas, że ogarniałam całą trójkę sama.. Mama SIEDZI w domu. ehe.. nie usiadłam w ciągu dnia prawie ani razu. ani na chwilę:) nie mówiąc juz o wypiciu ciepłej kawki :)
OdpowiedzUsuńTeż lubiłam sobie posiedzieć w pracy. Tam dopiero się siedzi prawdziwie :)
UsuńOj znam to aż za dobrze... Do tego ten dylemat,wracać do pracy czy nie. Bo finansowo za bardzo się nie oplaci pracować opłacając prywatny żłobek,dojazdy itp a narazie mam zasiłek i tyle co zostało by mi z wypłaty. No i w sumie trzeba sobie na nowo znaleźć pracę... Dlatego jak znajdę coś ciekawego to sie zdecyduje dopiero a póki co "odpoczywam" w domu.Mnie najbardziej wkurzają te teksty męża że może sie ze mną zamienić. A wyjde z domu to po godzinie już dzwoni za ile będę
OdpowiedzUsuńJa mam na szczeście babcie i dziadka do dyspozycji, więc po macierzyńskim wracam do pracy albo szukam nowej.
UsuńMój to trochę rozumie, bo pracuje na 3 zmiany i jak ja jeździłam do pracy, to on nieraz całymi dniami (i to po nockach w pracy) "siedział" z córką.
Ot i cała prawda o "siedzeniu" w domu z dziećmi!
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu ;)bo wiem co znaczy usłyszeć po raz wtóry "Ty to się masz fajnie bo siedzisz z dziećmi w domu" czy "a po czym Ty zmęczony jesteś jak w domu siedzisz z dziećmi, do pracy nie chodzisz" wrrr
Tata "siedzący w domu" z 4 i 2 latkiem :)
No właśnie, po czym? ;)
UsuńNie strasz mnie ...Ja siedzę teraz na chorobowym i nie mogę się ogarnąć , ciągłe telefony z pracy bywam tam raz na tydzień i w zasadzie już tęsknie za pracą, wcale nie uważam że siedzenie w domu z dwójką to nic takiego ja się tego boję trochę. Rodzanica
OdpowiedzUsuńDla mnie L4 w ciąży, od wrzesnia, gdzie Pola była w przedszkolu to były wakacje. Teraz jest niezła jazda czasami :)
UsuńI u mnie podobnie.i dziękuję Bogu,że młodsza bardzo spokojna i bywają dni ze tylko zjeść przewinąć i odłożyć.pomoc za strony męża i dziadków wszystko ułatwia a już powrót do pracy na horyzoncie i nie wiem jak wtedy się ogarne.kończę biegnę do sterty prasowania i łącze się w słodkim matczynym kieracie.
OdpowiedzUsuńEmil też w miarę spokojny. Za to starsza nadrabia i jest bardziej wymagająca niż niemowlak, a niby taka samodzielna.
UsuńAmen!
OdpowiedzUsuńKoło urlopu ten macierzyński nawet nie leżał ;)
Ani nie siedział ;)
UsuńNie znajdziesz tu mamuśki, która będzie negować Twoje słowa :) Absolutnie PRAWDZIWE !
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNajgorszy jest ten wieczny pośpiech, multitasking, masa oczekiwań, z zewnątrz i z wewnątrz, praca 24h na dobę, a ciągle i tak wszystko wygląda, jakby się leżało do góry brzuchem.
OdpowiedzUsuńNo właśnie pośpiech i syzyfowa praca. Ja mam wrażenie, że stale robię w kółko to samo.
UsuńPowiem ci szczerze, że ja też nie wiem jak to ogarniają samotne matki!!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że mają nadprzyrodzone moce, albo są po prostu tak świetnie zorganizowane
UsuńA ja sama z dwojeczka-3- miesięcznym i 3 - letnim. Mąż marynarz wiec all sama ogarniam. Różnica taka, że mąż i otoczenie to doceniają.
OdpowiedzUsuńMoja znajoma ma męża marynarza-ja Was kobietki podziwiam :)
UsuńPodziwiam. Brawo!
UsuńJakbym przerabiala swoj dzien:) z ta roznica ze kiedy odprowadzam starszego do przedszkola musze wlec oboje. Zima masakra.
OdpowiedzUsuńOj nie wyobrażam sobie. Co prawda ja też musiałam ubierać oboje, ale jednego zaraz odstawiałam babci. Wielka wygoda.
UsuńNa minimalne pocieszenie napiszę, że kolejny rok będzie trochę lżejszy (z naciskiem na trochę). Sama się podziwiam i sobie gratuluję jak przeżyłam rok z 2 małych dzieci z tylko 1,5roczna różnicą wieku. Także wytrwałości,cierpliwości i duuuużo sił życzę.
OdpowiedzUsuńZ tak małą różnicą wieku to dopiero musi być trudno.
UsuńZnam to wszystko :) Mąż mój jest cały dzień w pracy. Wolne ma tylko niedziele. Modlę się żeby Młoda dostała się do przedszkola i matka będzie mogła roboty szukać. Siedzenie w domu tylko z perspektywy osoby patrzącej z boku jest takie cudowne :)
OdpowiedzUsuńPrzedszkole to wybawienie. Odetchnąć idzie i więcej się w domu zrobi, jak mam oboje w domu, to organizacja leży.
UsuńJeszcze nir wiem jak to jest z dwójką, wszystko przede mną. Z jednym.generalnie bylo ok, ale znowu my duzo czasu na dworze spedzalismy 2x2h min do 17. Wiec na inne rzeczy niz zrobienie obiadu, czy prania nie zostawalo za duzo czasun a bywaly dni marudy, ze nic sie nie dalo zrobić. Takze jestem ciekawa jak to teraz będzie. Bo u Galganka faza mama mama..
OdpowiedzUsuńMi więcej energii pochłania zajmowanie się Starsza póki co niż Młodszym. Ale pewnie do czasu :)
UsuńHaha, i ja doświadczyłam nieraz podejścia osób niezorientowanych, które uważają, że ja mam wspaniałe życie, bo tylko sobie siedzę w domu z dzieckiem ;) To, że ja akurat mam pracę, którą mogę wykonywać w domu, a nie w biurze, a mimo to, nadal jest to praca, już jakoś do nich nie trafia ;)
OdpowiedzUsuńJa część tygodnia pracowałam w biurze, część w domu z dzieckiem. Praca w domu to podwójna praca- nie dość, że zawodowa, to jeszcze dziecko trzeba było jakoś ogarniać.
UsuńJa również siedzę z dwójką, tylko z siedzeniem nie ma to nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńani trochę
UsuńMoje macierzyńskie wspominam mile, ale rzeczywiście wszystko stało na głowie. Dni leciały szybko, bardzo szybko, a urlop się już kończył....
OdpowiedzUsuńWłaśnie- dni przelatują przez palce nie wiadomo kiedy. Mi już 4 miesiące minęły.
UsuńMam 2 maluchów. Starszy na 2 lata, dopiero od września idzie do żłobka. Jest 12:00, a kawa jeszcze na mnie czeka. Zgadzam się z Tobą w 100%, do pracy mam zamiar isc jak skonczy mi sie macierzynski URLOP (HAHA) na Mloda. Ale nie zamienilabym tych chwil tego za nic w świecie. Jest ciężko, ale będę kiedyś za tym tęsknić ☺
OdpowiedzUsuńOj tak. Dlatego napisałam, ze to kochamy. Zresztą coś za coś. Pierwszy rok z naszym dzieckiem, gdy jest tyle do odkrycia, w zamian za ciężką harówkę :)
UsuńWszystko przed nami... póki co już się przyzwyczaiłam to tego "luksusu" i prawdziwego siedzenia w domu :P Mały w przedszkolu, a ja na L4, ale jak już pojawi się maleństwo to będzie się działo, oj będzie :P
OdpowiedzUsuńW ciąży też miałam ten luksus. Wakacje normalnie, a i jeszcze często wiele rzeczy nie robiłam, bo w końcu byłam w ciąży ;)
UsuńTeraz jest już ok bo dzieci większe ale swoje trzeba przeżyć. Tylko jak trzeba wracać do pracy a dzieciak ma rok lub mniej,to wcale nie jest łatwiej. Jedno do przedszkola drugie do babci i z wywieszony językiem o 8 w pracy,a tam też dzieci. Potem do przedszkola,do babci,posprzątać, ugotować itp. Więc z dwojga złego już wolę ten czas w domu.
OdpowiedzUsuń