Balonowe dzieci
Pamiętacie film Balonowy Chłopak?
![]() |
źródło |
Matka zamyka go w takiej właśnie kuli, która chroni przed chorobami i bakteriami- chłopiec urodził się z ciężkim niedoborem odporności. I jeśli na początku to miało sens, to później okazuje się, że Jimmy w wieku kilku lat całkowicie wyzdrowiał. Matka jednak nadal chowa go pod osłoną, sama kształtuje jego poglądy i codzienną rzeczywistość.
Nie jedz z podłogi, Uważaj!, Uwaga nóż!, Oddaj to, bo zrobisz sobie krzywdę... Nie idź tam sama! Za mała jesteś... Nie biegaj, bo się przewrócisz! Poczekaj- pokroję kotlecika.
Znacie to? Ja znam doskonale. Sama tak mówię. Kurczę, łapię się na tym, że sama tak mówię! Przesadzam i to zdecydowanie.Wciąż wydaje mi się, że ona jest taka maleńka, że sobie nie poradzi. A gdy Matka w końcu sobie uświadamia, że tak nie można, okazuje się, iż Polka to duża panna i wiele rzeczy potrafi, krzywdy sobie nie zrobi. Chociaż chyba nie jest tak jeszcze ze mną źle, bo nie przegrzewam dziecka zimą, nie latam za nią z czapką, nie chodzę z byle pierdołą do lekarza i nie sprzątam co chwila podłogi, na której bawi się Polka.
Dlaczego trzymamy dzieci pod kloszem? Dlaczego rodzice ubierają je zimą w kombinezon, mimo że na dworze jest 10 stopni w plusie? Wyrywamy z ręki nóż, zamiast pokroić razem. Gdy Maluch uczy się chodzić, nie pozwalamy mu upaść, a gdy już się to stanie, lamentujemy wniebogłosy. Szkolniaka odwiedzamy na obozie, a nastolatkowi nie pozwalamy wyjechać z przyjaciółmi. Przedszkolaka nie puszczamy z byle katarem do przedszkola, bo przecież jest chory. Obiad czy kanapki kroimy na maleńkie kawałeczki- brakuje tylko jeszcze przeżuć i podać do ust.
Oczami wyobraźni widzę to tak: tysiące dzieci w balonowych kulach. Bo rodzice chcą tak bardzo chronić swą pociechę przed wszelkim złem, że w rzeczywistości nie dają mu żyć. Powiecie: To troska, a może już obsesja?
A myśmy latali, zdzierali kolana, wychodzili samemu z domu... Mam takie video, na którym siedzę z siostrą przed urodzinowym tortem. Mam może z 3 lata, a w ręku ogromny nóż, którym tort miał być krojony. Mama gdzieś w kuchni. A ja ten nóż co chwila oblizuję, wielki, ostry. Tato nic-kręci kamerą. Dziś byśmy podbiegli i natychmiast zabrali, a wtedy po prostu pozwolono mi trzymać nóż. Jak widać nie pocięłam się, nie zadźgałam siebie ani siostry.
Dlaczego tak postępujemy? Może gna nas poczucie odpowiedzialności, jesteśmy bardziej świadomi niebezpieczeństw, może to obsesja kontroli, strach, niewiedza, brak zaufania, brak wyobraźni lub zbyt duże fantazje... Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
Ale znam na inne: Ograniczająca ochrona czy praktyczne doświadczenie? A co Ty wybierasz?
![]() |
źródło |
Dajmy dzieciom żyć. Ja już próbuję :) Nie zamykajmy w balonie. Nas nie ograniczało nic, czasem tylko wyobraźnia :)
Różnie to bywa... Niektóre dzieci mają trudny start, tak jak moja Poleczka zapalenie płuc w 4 tygodniu życia i pobyt w szpitalu- dla mnie to był największy koszmar jaki przeżyłam. Teraz bardzo się o nią boję, chucham na zimne, nawet w upały okna zamykam, bo przeciąg. Wszystko zależy, tak myślę, od doświadczeń. Gdymysmy nie miały takich przeżyć, pewnie inne byłoby moje zachowanie. Ale czas wszystko zmieni i chyba niedługo wyluzuję ;)
OdpowiedzUsuńSporo w tym racji. Nie wiem jakbym postępowała w takiej sytuacji. Polka prawie nam nie choruje, więc nie zwracam uwagi na przeciąg, wiatr czy inne atrakcje.
Usuńmoja tez nie chorowała dopóki nie poszła do przedszkola, nachorowała się za wszystkie czasy i ujawniła się jej alergia, więc dmuchałam i chuchałam, aż wreszcie nieco z tego wyrosła i zaczynam oddychać z ulgą.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Polka nie będzie łapać wszystkich przedszkolnych chorób. Ale dobrze, że ten okres już za Wami
UsuńMasz rację, coraz częściej spotyka się dzieci, na które wszyscy dmuchają i chuchają. Szkoda, bo z takich maluchów rosną społeczne kaleki, które nie potrafią odnaleźć się bez pomocy rodziców. Prawda jest jednak taka, że każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka, ale ważne żeby się w tym nie zatracić. Mam nadzieję, że i ja taka będę dla mojego Synka.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Często ograniczamy dzieci te światopoglądowo- bo za mały, bo nie zrozumie, wyręczamy w codziennych sprawach. A dzieci swój rozum mają i potrafią o wiele więcej niż nam się wydaje.
UsuńMy staramy się nie chuchać i nie dmuchać... No, ale dziadkowie nadrabiają nadopiekuńczością za nas :(
OdpowiedzUsuńU nas raczej dziadkowie nie przesadzają, może moja teściowa :P To ona kazała mi w ciepłą zimę ubierać Poli kombinezon (oczywiście nie posłuchałam)
UsuńJa może rzeczywiście czasem przesadzam ze słowem "Uważaj!" ale właśnie ta troska i chęć aby dziecku nic się nie stało bierze górę... W innych kwestiach staram się, aby był najbardziej samodzielny jaki może być odpowiednio do wieku... ;) Zobaczymy co będzie później bo póki co skończył rok, dwa miesiące temu... Przede mną wiele egzaminów ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie wszystkie egzaminy jeszcze przeszłam, a pewnie i wiele z nich oblałam. Ale zawsze można starać się wprowadzać poprawki
UsuńJa też wolę dmuchać i chuchać na moje dziecko i nie wiem czy przesadzam po prostu dbam o Jej bezpieczeństwo i boję się by Jej się nic nie stało ... troszczę się martwię ... :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com
:) Też dbam, ale serio, są mamy, które grubo przesadzają :)
UsuńKurcze też jestem trochę mamą kwoką, która chroni swoje pisklaki, ale staram się nie przesadzać.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze znaleźć złoty środek
Usuń