×

Wakacyjne przygody- Świnoujście 2016

Co zdarzyło się podczas naszego tygodniowego urlopu? Oj działo się, działo. Z dziećmi nigdy nie jest nudno, a i rodzice czasem coś wymyślą, do tego pogoda, która lubi zaskakiwać i przygód mamy bez liku ;)

Skoro świt
Wstaliśmy po godzinie 3, by już o 4 ruszyć w podróż nad morze, do Świnoujścia. Nastraszona przez Kasię, czyli Matkę na Szczycie i innych bywalców, trzygodzinnymi korkami na prom, wolałam jechać wcześnie rano. Dzieci spały, ja ledwo widziałam (bo snu to miałam z godzinę tej nocy), ale do Świnoujścia dotarliśmy około 11 godziny, wcześniej czekając na prom tylko 10 minut, w ogóle nie było korku (w drodze powrotnej również, jednak czekaliśmy pół godziny, bo dosłownie dwie minuty spóźniliśmy się na odpływ). Drogi puste, świetnie się mężowi jechało. Nigdy nie pchamy się na ekspresówki, a zawsze wybieramy boczne drogi. Różnica w czasie dojazdu niewielka, a widoki za oknem cudowne, a nie tylko ekrany wygłuszające. I najchętniej wyjeżdżamy w niedzielę, ja czuję się bezpieczniej, bo i mniej TIRów, i od rana ruch mniejszy. 

Burza na morzu

Śpiący chuścioch na plaży

Pogoda w kratkę
Pierwszy raz odkąd regularnie, co roku, jeździmy nad morze, nie mieliśmy "pogody idealnej" przez cały pobyt. Było zmiennie. Chwilę słońce i upał, za kilka godzin deszcz, wiatr i zimno. Jeden caluśki dzień lało, inny wiało i wszyscy miejscowi narzekali na tę pogodę, mówiąc, że nam się nie udała. A my co na to? Nam wręcz przeciwnie, pogoda odpowiadała, bo my nie z tych urlopowiczów, którzy leżą plackiem cały dzień na plaży. My lubimy pochodzić, pozwiedzać, a na piachu wytrzymamy maksymalnie dwie godziny z rzędu. Nadal mam we wspomnieniach zeszłoroczny, upalny urlop i godziny przesiedziane w pokoju, gdzie chowaliśmy się przed skwarem i słońcem, a wychodziliśmy przed 10 lub po 15. W tym roku, chodziliśmy całymi dniami, bo się po prostu dało. Z drugiej strony mieliśmy pecha: kiedy była ładna pogoda, to od rana szliśmy zwiedzać, wracając na obiad już się psuła i wchodząc na plażę często zaczynało padać czy grzmieć.



Zwiedzanie
Rozpoczęliśmy już pierwszego dnia (urlopowaliśmy od niedzieli do niedzieli), co prawda ograniczyliśmy się do najbliższej pokojowi okolicy (pokój wynajęliśmy przy ul. Komandorskiej, prawie przy samej Promenadzie) oraz do spaceru w poszukiwaniu obiadu w centrum Świnoujścia. Trochę plażowaliśmy, także dnia następnego. W niedzielę i poniedziałek, nasze spacery musiały być mocno ograniczone, ponieważ Polka miała spuchniętą i obolałą kostkę- coś ją ugryzło, z trudem chodziła, żadnych butów nie mogła włożyć i ostatecznie chodziła w klapkach typu Crocs (a swoim szuraniem doprowadzała matkę do szału). W poniedziałek rano zaliczyliśmy krótki spacer do portu, a wieczorem  okazało się, że z polciową nogą już lepiej (chwała mi za to, że zapakowałam siatę leków, w tym przeciwalergiczne), więc plaża, plaża i zachód słońca (fotorelacja tutaj), który nie zadowolił mnie dostatecznie- w Świnoujściu słońce zachodzi nad niemieckim lądem i nie chowa się w morzu. 
Port






We wtorek już zwiedzanie pełną parą- przez Park Zdrojowy do Fortu Anioła (który z uwagi na wózek obejrzeliśmy tylko "z wierzchu") i dalej do Fortu Zachodniego. Tu już weszliśmy na jego teren, gdyż większość obiektów znajduje się na zewnątrz, prawie nie ma schodów, a wszędzie płaskie podejścia, więc spokojnie można ten Fort zjechać wózkiem. Polci się bardzo podobało, szczególnie wojskowe sprzęty, na których można było usiąść i trochę nimi pomanewrować. W środę lało, ale zrobiliśmy sobie, trochę przymusowy, bieg przez centrum miasta, a wieczorem, gdy wyszło słońce, spacer na przystanek kolejki UBB, bo planowaliśmy zwiedzanie Niemiec. Ceny za podróż po wyspie Uznam jednak nas skutecznie zniechęciły do wybrania kolejki i w czwartek wybraliśmy się do naszych sąsiadów samochodem. Odwiedziliśmy w Koserow Truskawkowy Raj, czyli farmę Karlsa- mini park zabaw i manufakturę. Kolejny dzień to kolejna podróż za granicę- trzy cesarskie uzdrowiska- Bansin, Heringsdorf, Ahlbeck i trzy razy molo ( o tych podróżach opowiem w kolejnych wpisach), a sobota to już kręcenie się po Świnoujściu, ostatni rzut oka na morze i pakowanie w podróż powrotną. 

Fort Anioła







Fort Zachodni



Marina

Park Zdrojowy

Rodzinne przygody
Czyli co zapamiętamy najbardziej? Pewnie nie to co zobaczyliśmy, ale co się zdarzyło. 
Polka, na przykład, już drugiego dnia zgubiła bransoletkę niezgubkę. Przed wyjazdem specjalnie zamówiłam dwie- jedną różową silikonową z wytłoczonym do mnie nr telefonu i drugą, zapinaną z numerem do samodzielnego wpisania. Bo wiecie, przezorny zawsze zabezpieczony, a raz już prawie zgubiłam dziecko. I podczas spaceru brzegiem morza, ta różowa się zapodziała. Polka się pilnowała, za to bransoletka nie i teraz mój nr telefonu krąży gdzieś w ziarenkach nadmorskiego piasku. Cóż, bransoletka widać niezgubką nie była, za to Polka tak-księżniczka skutecznie trzymała się maminej spódnicy, drugiej bransoletki już nie zakładaliśmy.
Farma Karls- Koserow




Co by nie było, że tylko dziecię takie nieroztropne, to matka też czasem inteligencją nie grzeszy. Spakowałam tylko ładowarkę od telefonu, a od aparatu została w domu. Przecież kompakta ładowałam tą telefoniczną, nie myśląc, że hybrydę (której dorobiłam się dwa miesiące temu) naładować muszę czymś o większym napięciu. I błąd- światełko miga, akumulator nie ładuje, a ja już miałam czarną wizję wakacji bez zdjęć. Wyczytałam jednak, że może udać się przez laptopa, ale kabla też nie mieliśmy. W najgorszej pogodzie, czyli w środę, przepędziłam więc rodzinę przez pół Świnoujścia do sklepu, by mi ktoś bardziej inetligentny ten aparat sprawdził z kabelkiem i laptopem. I jak widać- udało się :D



Znajomych można spotkać wszędzie... Pokój wynajęliśmy (po moich dłuuuugich poszukiwaniach w necie czegoś wiarygodnego natknęłam się na znajome nazwisko)  u mamy mojej koleżanki ze studiów (a także blogerki, czyli u mamy Izy z Bizimummy- Willę nad Oczkiem jak najbardziej polecam- czyste pokoje, pyszne śniadania i miła atmosfera), prz ulicy Komandorskiej. Idę sobie tą ulicą któregoś dnia, z całą rodzinką, a tu mnie ktoś woła. Kolejna koleżanka z roku. Okazało się, że po studiach wróciła do Świnoujścia i kilka budynków dalej również prowadzi dom gościnny. A ja się tyle naszukałam pokoju ;) Miłe takie spotkanie po latach. 




Emil pewnie w ogóle nie wie, że był nad morzem czy za granicą, i to wcale nie ze względu na wiek, a przez to, że większość wyjazdu zwyczajnie przespał. Nadmorskie powietrze mu służyło i godzinami, we wózku czy chuście, spał. Podczas spacerów, zwiedzania, na plaży, w aucie, w mieście. Budził się, zjadł, chwilę pobawił i znów spał. My mogliśmy dzięki temu spokojnie urlopować.






Czy mi się Świnoujście podobało? I tak, i nie. O ile częsć nadmorska jest piękna i dość nowoczesna, to centrum trąci PRL-em, pełne jest blokowisk, niezadbanych budynków. Znaleźć tam jednak można też urocze uliczki, np. ulica Hłodu Pruskiego, pełna pięknych, cudownie odnowionych kamienic- perełka. Park Zdrojowy w części wschodniej również jest odrestaurowany, zadbany, a po drugiej stronie ulicy Chrobrego już trochę zarośnięty i ciemny. Mam wrażenie, że to miasto kontrastów, gdzie piękno stoi tuż obok zaniedbania i brzydoty. Wakacje jednak zaliczam do bardzo udanych.



I na koniec mix z wakacyjnego Instagramu:



10 komentarzy:

  1. Ojej dziękuję za wspomnienie :) Cieszę się, że miejsce noclegowe spełniło oczekiwania ;) A kogo tam jeszcze spotkałaś? Z naszego roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anię M- prowadzi dom gościnny pod chyba 1F lub E, w tym szeregowcu.

      Usuń
  2. Przepiękne zdjęcia ;) Nad morzem byliśmy w Dąbkach , i miejscowości nie daleko Jantaru ;) Teraz wyjeżdżamy na Chorwację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy tam nie byłam. A Chorwacji zazdroszczę- samochodem jedziecie? Marzy mi się Chorwacja, ale samolotem odpada (za bardzo się boję), a autem ciut daleko, ale może kiedyś mi się uda męża namówić ;)

      Usuń
  3. Piękne fotki i już za tym morzem znowu zatęskniłam! :)
    My też jechaliśmy w niedzielę o 4tej rano, gdy wyruszaliśmy do Międzyzdrojów, tylko taka różnica, że byliśmy na jakąś 14stą, bo całą Polskę musieliśmy przejechać ;)
    A z tą przeprawą promową to Wam się nieźle udało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No my w Wasze strony też chyba z 12 godzin (ale pociągiem) jechaliśmy ;)

      Usuń
  4. Co tam bransoletka-ważne, że Pola się nie zgubiła :) Piękne zdjęcia to i wspomnienia piekne :) MY jednak ekspresówką, bo na miejscu jesteśmy w niecałe 4godziny, a przy naszej Izce czas to jednak cenny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Wg googla to różnica między ekspresówką a bocznymi to 40 minut. Moja siostra dzień wcześniej wracała do domu ekspresówką z tamtych okolic i... utknęła w korkach. Więc nie zawsze jest szybciej

      Usuń
  5. Patrzę na te Wasze piękne zdjęcia i trudno mi uwierzyć w to co dzieję się teraz za oknem :).
    Śliczne miasto, jeszcze tam nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda wariuje
      Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócimy, bo wszystkiego nie widzieliśmy

      Usuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger