×

Naturalnie po cesarce- mój udany VBAC



Kiedyś myślałam, że jeśli pierwszy poród zakończył się cesarskim cięciem, to już każdy kolejny taki będzie. Bo kiedyś tak było- raczej po jednej cesarce robiło się kolejną. I tyle. Zanim zaszłam w drugą ciążę dowiedziałam się jednak o czymś takim jak VBAC.

Czym jest VBAC?
To Vaginal Birth After Cesarean, czyli poród drogami natury (odróżnia się to pojęcie od porodu naturalnego) po cesarce. Nie będę pisać jakie są warunki, by podjąć po cesarce próbę porodu siłami natury, bo wczoraj świetnie to opisała Ronja- zajrzyjcie do niej. Ja opowiem Wam moją historię.



2012
Na maj 2012 miałam wyznaczony termin porodu z Polką. Oczywiście naturalnego, bo nic nie wskazywało na to, by miał się on zakończyć inaczej. I chociaż średnio byłam przygotowana na to, nie chodziłam do szkoły rodzenia, nie wiedziałam jak oddychać, to byłam przekonana, że Polka przyjdzie na świat przez poród naturalny. Rano 23 maja- zaczęło się, po godzinie 18 poszłam do szpitala z regularnymi skurczami, badanie, USG (wszystko w porządku, dziecko małe), odeszły mi wody i nagle z 1 cm zrobiło się 7. Wcześniej skurcze były znośne, więc odmówiłam znieczulenia. Znalazłam się na porodówce (gdzie miałam chwilę zwątpienia czy dam radę), KTG i... zanik tętna u dziecka. Na tej porodówce poleżałam dosłownie kilka minut. Położna już wołała lekarza, szybka decyzja- tniemy. Drżącymi rękoma, krzywo, podpisywałam zgodę na cesarkę, nie bardzo ogarniając co się wokół mnie dzieje, nawet na chwilę skurcze mi z tego wszystkiego zanikły. Szybka jazda na łóżku przez korytarze, piętro niżej, na salę operacyjną. Anestezjolog, jacyś lekarze i ciemność. Cesarka pod narkozą, na inne znieczulenia nie było czasu. O 21 na świat przyszła Pola. Jak przez mgłę pamiętam moment wybudzenia, zapytałam o Małą, później już na sali dali nam kilka minut razem. Tak naprawdę, dobrze, zobaczyłam ją dopiero następnego dnia koło południa. Dopiero wtedy mogłam porządnie przytulić. 
Cesarkę zniosłam w miarę dobrze. Najgorszy był głód dobę po operacji, ból przy wstawaniu, chodzenie zgięta "jak babcia". Jeszcze z 2-3 tygodnie wstawałam z łóżka trochę z oporem. 
Była to cesarka, która ratowała życie Poli. Podwójnie obwiązała się pępowiną- wokół szyi i uda- prawie się na niej wieszając. Cieszyłam się, że decyzja o cięciu tak szybko została podjęta (była też wybawieniem z bolesnych skurczy), ale barkowało mi jednego- nie usłyszałam pierwszego krzyku mojego dziecka, nie zobaczyłam jej od razu. Nie tak miało być.



Plany i strach
Kiedy więc planowałam drugą ciążę, spytałam mojego lekarza, czy jest szansa na poród naturalny. Powiedział, że oczywiście jest, bo sytuacja z pierwszego porodu nie musi się powtórzyć. 
Kiedy już zaszłam w ciążę, zaczęłam udzielać się na pewnym forum i tam dowiedziałam się o fejsbukowej grupie wsparcia Naturalnie po Cesarce. Na zmianę czytałam opowieści o udanych i nieudanych VBACach. Sama już nie wiedziałam co wybrać, pytałam ginekologa o szansę na poród sn, o grubość blizny. Niby dawał zielone swiatło, ale sam nic nie decydował. W międzyczasie dowiedziałam się, że będąc po cesarce mam prawo w ogóle nie podjąć decyzji o porodzie naturalnym, ale od razu chcieć cesarkę. Jednak to operacja! Przecinają warstwy skóry, macicę... Sama nie wiedziałam czego chcę, wahałam się. Bałam się opercaji, bałam się porodu naturalnego. 
Mój lekarz stwierdził, że decyzję o tym, czy w ogóle będę mogła urodzić naturalnie podejmą w szptalu, jak już przyjdę z rozwiniętą akcją porodową. Zdecydowałam, że zdam się na lekarzy- niech zadecyduje los, moje ciało. 
Przed porodem sporo czytałam- dzień przed (jeszcze nie wiedziałam, że urodzę, choć miałam przeczucie) zaczęłam i w 3/4 pochłonęłam książkę Mundra- wywiady z położnymi. Sporo myślałam o fizjologi porodu, sporo się dowiedziałam. tym razem zaliczyłam też szkołę rodzenia. I nagle, 17 grudnia, o 2.30 w nocy się zaczęło.

17.12.2015- mój udany VBAC
Przez męczącą mnie zgagę, w ostatnich tygodniach ciąży, chodziłam spać dosyć późno. Po północy, po 1 w nocy. Wtedy też położyłam się grubo po 1. A tuż po drugiej poderwałam się z krzykiem- WODY. Zerwałam się z łóżka. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że własnie odeszły mi wody. Nagle dostałam nerwówki, zaczęłam sie cała trząść. Razem z mężem pakowaliśmy resztę rzeczy do torby, zadzowniłam po mamę, by przyszła do śpiącej Poli i poszliśmy do szpitala (mam 2 minuty pieszo). Tam nadal nie mogłam się uspokoić- ledwo co zasnęłam, wyrwana ze snu, nie mogłam uwierzyć, że to już. Papierki, KTG (brak skurczy), badania, moje wysokie ciśnienie, aż 150/110. Nigdy takiego nie miałam (na szczęście się uspokoiło). I w końcu badanie przez lekarza. I pytanie- czy podejmuję próbę porodu naturalnego? I tu sama nie byłam zdecydowana- naprawdę chciałam by ktoś tę decyzję podjął za mnie. Wypytałam więc o bliznę po cesarce- czy jej grubość nie zagraża pęknięciu lub rozejściu się. Emil miał być mały, blizna w porządku, jak najbardziej mogę rodzić. Ale lekarz coś chciał mi tę cesarkę zrobić, nie miał jednak, oprócz poprzedniej operacji, żadnych do niej wskazań. Zdecydowałam więc- próbujemy naturalnie. Jeszcze tylko kilka chwil na normalnej sali (zaczęły pojawiać się skurcze), podanie antybiotyku (nie zdążyłam odebrać wyników badań na GBS), profilaktycznie podpisałam jednak zgodę na cesarkę- tak w razie gdyby coś się zaczęło dziać. W międzyczasie usłyszałam, że lekarz wyśle do mnie niedługo anestezjologa. Męża odesłali do domu, bo nie zapowiadało się na szybki poród.
Trafiłam na porodówkę jakoś przed godziną 5 rano. Tam przemiła położna, naprawdę wspierająca. Leżałam sobie pod KTG, skurcze się nasilały. Wiedziałam, że pójdzie w miarę szybko, z Polką też szło. Sprawdzanie rozwarcia, propozycja znieczulenia (Dolargan), na które niechętnie, ale się zgodziłam. Przez cały poród męczyła mnie też ta upierdliwa zgaga, która była chyba gorsza od skurczy. I nagle telefon- lekarz dzwoni czy przysyłać tego anestezjologa. Wyraźnie chciał mnie pociąć, ale po co? Na szczęście położna powiedziała, że nie ma potrzeby, bo tu wszystko ładnie idzie.  W międzyczasie zadzwoniłam do męża stwierdzając, że jak nie chce, to niech nie przychodzi- urodze sama. Tak bezpiecznie się tam poczułam. Nie myślałam już o tym, czy blizna się rozjedzie- nawet przez myśl mi to nie przeszło, skupiałam się na sobie i swoim ciele, myśląc by urodzić, a nie o tym, co było kiedyś. Po znieczuleniu, nagle zrobiło się 9 cm i za chwilę 10. Ale przyszła zmiana położnych (godzina 7). Trochę nerwowej atmosfery, zjarzał lekarz i już rodziłam z nową położną i lekarzem. Trochę się zblokowałam, skurcze parte miałam dość słabe (podłączono oksytocynę, przed którą też się wzbraniałam), nacięto mnie lekko (na widok nożyczek wpadłam w panikę i znów usłyszałam, ze lepiej było cesarkę zrobić) ale udało się! O 7.30 urodził się Emil. 50 cm i 2450 g szczęścia. Naturalnie po cesarce! Usłyszałam ten pierwszy płacz, zobaczyłam to moje nagusieńkie dziecko, połączone ze mną pępowiną. Powtarzałam, że nie wierzę, że to już. Że poszło tak łatwo, nie było źle. Cieszyłam się, wpadłam w euforię prawie, śmiejąc się co chwila. 
Z powodu problemów Emila, pogranicza donoszenia, nie było kontatu skóra do skóry i od razu go zabrano, ale i tak uważam, że poród naturalny był wspaniałym (choć trochę bolesnym) przeżyciem. 


Sn czy cc?
Mam porównanie. Mogę z czystym sumieniem wypowiedzieć się, co jest lepsze- poród naturalny czy cesarka. I zdecydowanie wolę rodzić naturalnie. Dlaczego? Od razu: mam kontakt z dzieckiem, mogę wstać prawie zaraz po porodzie, a nie leżeć godzinami w bezruchu czy poruszać się tygodniami jak babcia, mogę po nim jeść, mogę- co najważniejsze- od razu zająć się swoim dzieckiem (no dobra ja nie mogłam, bo Emil leżał w inkubatorze). Poród naturalny z cesarką zdecydowanie wygrywa.

35 komentarzy:

  1. Dzielna mama :). Super, że tak sprawnie i szybko to poszło no i dobrze, że z góry nie zadecydowali, że lepiej cesarka tylko dali Ci szanse, jak widać udaną :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy poród to u mnie łzy wzruszenia i gęsia skórka :) Świetnie, że się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę. U mnie po pierwszym CC nie było żadnych przeciwwskazań do SN. Niestety po 27h porodu sama zażądałam cc. Na długo to była moja wielka klęska, na szczęście po jakimś czasie dotarło do mnie, że dzięki temu mam zdrowego syna, choć żal, że się nie udało pozostał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że się nie udało. Ja sama nie byłam pewna czego chcę, dopiero na porodówce zyskałam pewność, że tak właśnie powinno być

      Usuń
  4. Pierwsze dziecko urodziłam naturalnie, drugie - podobnie jak u Ciebie, naturalny zakończony cesarką. Przy trzecim bardzo chciałam rodzić naturalnie, ale... lekarze zdecydowali o cięciu. Było po terminie, skurczy nie było, rozwarcia też nie. Mam porównanie co do porodów i zdecydowanie wolę naturalny. Ale najważniejsze zdrowie dziecka..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też miałam cesarkę w pełnej narkozie, ratującą życie i dziecka, i moje, bo do szpitala trafiłam z bardzo silnym krwotokiem. I mogę w sumie powiedzieć, że jednocześnie poród miałam straszny i świetny. Bo te chwile przed porodem, gdy nie wiedziałam, co się dzieje, czy moje dziecko żyje i pół przytomna z przerażenia podpisywałam te zgody, o których piszesz - to najgorsze w moim życiu. Ale sam poród był super, bo nic o nim nie wiem ;) Ze strony blizny miałam dolegliwości przez jakieś trzy dni, jedynie, gdy się śmiałam, lub kaszlałam, potem już żadnych. Jedynym minusem w cesarce było u mnie to, że przez dobę nie umiałam się do końca wybudzić z narkozy.
    Gdybym miała rodzić ponownie, to jednie cesarka. Ja też byłam pewna, że za pierwszym razem będę rodzić naturalnie, ale wszystko poszło inaczej. Za drugim razem bałabym się właśnie takich nieprzewidzianych sytuacji, więc wolałabym spokojnie umówić się na cesarkę na konkretną datę, a nie stresować się, co się stanie i kiedy.
    Oczywiście nasze podejścia wynikają z naszych doświadczeń, dlatego uważam, że każda kobieta powinna sama decydować, jak chce rodzić, a nie mieć narzucane przez lekarzy, rodzinę, "życzliwych", itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo cesarkę już znasz. Ja się jej bałam, w sumie bałam się i tego, i tego, ale jakoś ponowne przecięcie brzucha bardziej mnie przerażało.
      Dobrze, że szybko doszłaś do siebie

      Usuń
  6. Siostra pierwsze urodziła przez cesarkę,a drugie naturalnie :) Najważniejsze to chronić życie matki i dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze życie, ale komfort psychiczny też jest ważny :)

      Usuń
  7. Ja mam tak, jak Budujaca: czytam o porodzie i łzy wzruszenia napływają do oczu oraz ciekawość i zaparty dech w piersiach. Gratuluję tak wysokiej świadomości swojego ciała i odwagi ! :)

    Poród natualny zawsze będzie lepszy/zdrowszy, mniej komplikacji poporodowych pod warunkiem, że przebiega jak należy, dziecko dobrze ułożone. Czasami się nie da, ale żeby na siłę zmuszać to głupota. Z drugiej strony lepiej na siłę tą cesarkę, niż gdy lekarz zmusza do naturalnego, a tu kobieta i dziecko na skraju sił są..

    Czytając to uświadomiłam sobie jak wielkie szczęście miałyśmy, gdy rodziła się Pola. Poród naturalny zakończony w 2 godziny, ale była owinięta pępowiną 4 razy (z tym, że nie na szyi, a wokół tułowia) ! Położna notująca, gdy to zobaczyła była nieźle zdziwiona (ale nic nie powiedziała). Polka zdrowa, wymiary książkowe do dziś :)

    Zdrówka dla Emila ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super, że Polce nic nie było. Emil też obwinięty był (nie wiem czy wokół szyiu czy gdzie), no a moja Polka niestety niefortunnie i szyja i noga, więc szczęście, że tak szybko zareagowali

      Usuń
    2. Dokładnie :) Czytając takie wpisy człowiek ma poczucie, że są szpitale, gdzie wszystko przebiega jak należy.

      Usuń
  8. Gratulacje :) Ja też mam porównanie sn i cc i po tysiąckroć polecam sn.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pierwsze bardzo chciałam urodzić naturalnie, ale ponieważ poród nie postępował skończyło się na cesarce. Przy drugim miałam dylemat, zdecydowałam się na cesarke, ale też chciałam, żeby ktoś za mnie podjął ta decyzję. Tym razem nie marzyłam o porodzie SN, chciałam mieć większą pewność, że wszystko pójdzie ok do samego końca nie byłam przekonana, czy dobrze robie. Natura zdecydowała sama. Na dzień przed zaplanowanym cc dostałam krwotoku, zaczęło odklejac się lozysko i w nocy robiono szybko cesarke ze wskazań nagłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze zdrowie :) I to, że wszystko dobrze się skończyło

      Usuń
  10. Ja porodu bałam się panicznie. Przede wszystkim ze ezględu na ból. Ale i tak nastawiałam się na poród sn, a wyszło tak, że rodziłam długie godziny w bólach, po 40 min parcia małej zanikło tętno i była decyzja o szybkim cc, co prawda w znieczuleniu obwodowym tylko, dlatego nie wspominam tego źle. W ogóle po cc radziłam sobie nieźle, chyba też ze względu na to 2 raz też chciałabym urodzić przez cesarkę, to już znam, było ok, a poród sn wspominam, no cóż... bolało jak diabli i strasznie mi przykro, że prawie, prawie się udało, a jednak nie. Gratuluję, cieszę się, że Tobie się udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, wszyscy tak źle ból wspominają, a ja... jakoś nie odczuwałam strasznego bólu, było znośnie. Już go w sumie nie pamiętam, a minęły niecałe 4 tygodnie dopiero.
      Bólu się nie bałam- wiedziałam, że musi być, że jest po coś, a każdy skurcz przybliża mnie do spotkania z Emilem :)

      Usuń
  11. Miesiąc przed Tobą urodziłam synka. To był drugi naturalny poród. Cieszę się że było mi dane to przeżyć, niezapomniana chwila. Cesarki boje się po dziś dzień. Tobie gratuluję Vbac :) i synka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie poród sn to jedna z najbardziej niezwykłych i satysfakcjonujących mnie chwil w życiu

      Usuń
  12. Miesiąc przed Tobą urodziłam synka. To był drugi naturalny poród. Cieszę się że było mi dane to przeżyć, niezapomniana chwila. Cesarki boje się po dziś dzień. Tobie gratuluję Vbac :) i synka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Od razu przypomina mi się mój poród. Na szczęście rodziłam naturalnie. Dużo zdrówka dla Was :*

    OdpowiedzUsuń

  14. Jak wiadomo każdy poród jest różny i każdy ma inne podejście... Ja rodziłam naturalnie i choć ból jak cholercia to za drugim razem też bym chciała w ten sposób... Ale oczywiście nie zawsze jest tak jak się chce... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja trzeciego nie planuję, bo bym się bała, że znów cesarką może się skończyć. Niestety nigdy nic nie wiadomo

      Usuń
  15. super, że się udało i mogłaś urodzić dokładnie tak, jak chciałaś!

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam pytanko odnośnie pierwszego porodu - czemu byłaś uśpiona? Ja również jechałam na alarmie na salę operacyjną, na cesarkę, ale mi zrobili znieczulenie od pasa w dół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie chcieli tracić czasu na wkłuwanie się, nie wiem nawet. Wszystko działo się strasznie szybko.

      Usuń
  17. Zgadzam się, zresztą moja żona też. Zaraz po porodzie sama wzięła prysznic i normalnie funkcjonowała, o czym nie byłoby mowy po cesarce :) zapraszam na: blog.vivio.pl -> komentarze z disqusem.

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękna i wzruszająca historia VBAC. Koniecznie wyślij ją też do Magdy z naturalniepocesarce.pl, żeby posłużyła innym mamom jako motywacja.
    PS. Dziękuję za podlinkowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja natomiast rodziłam sn i nie mogłam wstać przez 9h od porodu, cały czas byłam na sali operacyjnej. Drugi poród chciałabym cc na żądanie, ale zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo budujaca historia. Ja Julię urodziłam przez cesarke, 11 czerwca w moje 30 urodziny. Dzien wczesniej o 11 w nocy odeszly mi wody. Takze pojechalismy do szpitala. Cc była planowana dwa tygodnie później ale mała koniecznie chciała miec urodziny w,jednym dniu z,mama. Malenstwo miało 2470 g, wiec moja lekarka powiedziała, ze jakby nie był to mój pierwszy poród i ułożenie miednicowe bez problemu urodzilabym siłami natury. Za 2,3 lata chce spróbować vbac. Może mi sie uda.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger