×

6 powodów, przez które czasem nie lubię swojego dziecka

Kochamy swoje dzieci i to niezaprzeczalny fakt. Miłością ogromną, niezmierzalną. Codziennie o nie dbamy, poświęcamy im swój czas, całujemy, przytulamy, są dla nas całym światem. Ale czasem nachodzą nas takie chwile, momenty, kiedy mamy zwyczajnie dość. Kiedy nie lubimy swojego dziecka i mamy ochotę wystawić je za drzwi, przekręcić klucz i miec święty spokój. Przynajmniej ja tak czasami mam...

6 powodów, przez które czasem nie lubię swojego dziecka:

1. Bo czasem muszę być zołzą
I to jaką! Muszę przeciwstawić się słodkiemu spojrzeniu i powiedzieć NIE. Muszę tworzyć bezpieczne granice, a kiedy dziecko je wyraźnie nagina wychodzi ze mnie zołza. Najgorsza zołza wychodzi oczywiście w miejscach publicznych, gdy napotykam karcący wzrok innych ludzi, którzy obserwując nas z boku, nie do końca wiedzą o co chodzi. W ich oczach jestem zołzą i tyle. Bo mi dziecko przy kasie w Biedrze ryczy, a ja je ignoruję (bo nie chcę kupić koljenego lizaka/ soku/kinderka), bo trzymam kurczowo dziecko za rękę idąc ulicą, a ono się wyrywa (bo biega, prawie na ulicę, nie słuchając mnie zupełnie i  robi się to dla niego niebezpieczne), bo czegoś zabraniam, czegoś wymagam. Jestem zołzą i tyle. Ale czasem trzeba.

2. Bo czasem czuję się bezradna
O tym już pisałam. Nie lubię tego uczucia bezradności. Kiedy dziecko wpada w histerię i nie wiem co robić, kiedy nie potrafię poradzić sobie z jakimś problemem, kiedy nie mogę dać jej czegoś, co akurat chce. Sytuacji bez liku. Czy ja jej wtedy nie lubię? Chyba jednak bardziej nie lubię wtedy siebie.

3. Bo czasem (a w sumie często) zdradza moje grzeszki i tajemnice
Radośnie, od progu, oznajmia wracającemu z pracy tatusiowi, że "my cos jadłyśmy, ale nie powiemy co, bo to tajemnica", albo "a mama kupiła...". Pół przedszkola wie, że Polka będzie miała brata i jak będzie mieć na imię. Trzeba uważać, co się mówi, a już w ogóle zrezygnować z niepochlebnego plotkowania, bo mogę mieć pewność, że wszyscy będą wiedzieć, co mówiliśmy. A już w ogóle nie można użyć zdania typu "Tylko nie mów... (komuś), bo to tajemnica". Mam jak w banku, że widząc tę osobę, pierwsze co powie, to zdradzi tajemnicę.

4. Bo ciągle gada i ciągle coś chce
Kumulacja taka. Najpierw czekamy na pierwsze słowo, na "mama", "tata", pragniemy by w końcu zamiast płaczu, nasze dziecko powiedziało nam co chce i o co chodzi. A później marzymy by na chwilę zamknęło buzię i nie chciało nic. Bo odkąd nauczyła się składać zdania, gada bez przerwy! No dobra, jak śpi to nie gada, chociaż przez sen też jej się zdarza. I tak caluśki dzień, na okrągło. Zagłusza rozmowy, zagłusza tv, śpiewa pod nosem, gada z lalkami. Ja nawet lubię ten jej słodki świergot, ale czasem chciałabym 15 minut spokoju. Obejrzeć wiadomości bez gadaniny w tle, wypić kawę w ciszy czy po prostu pomyśleć. Nawet 5 minut by wystarczyło. Jednak to nieosiąglane. 
No i stale coś chce. Mogę być w 100% pewna, że przyjdzie z jakąś prośbą w momencie kiedy zrobię sobie ciepłą herbatę i przykleję tyłek do kanapy, albo jak stanę przy kuchennym zlewie by pozmywać naczynia. ZAWSZE wtedy się pojawia obok z prośbą na JUŻ! Jakby te czynności "pyk" odblokowywały w niej ukryte pragnienia :)

5. Bo niszczy moje rzeczy
Już się przyzywczaiłam do zalanej czymś kanapy, bluzki, podartych notatek, zarysowanych kartek zeszytów czy gazet. Czasem stłucze szklane naczynie, czasem przywłaszczy biżuterię. Pal licho! To tylko rzeczy. Ale gdy niszczy pamiątki. Aż płakać mi się chce. Psipadkiem stłucze magnes z lodówki, podrze zdjęcie czy zgubi pamiątkę. Wtedy jej nie lubię.

6. Bo czai się na każdy kawałek czekolady
Szelest odwijanego papierka od batona przyciąga ją jak magnes. Robi słodkie oczy i podchodzi. Pędem. Ogląda, patrzy, prawie wchodzi na mojego batonika. W końcu pyta czy dam gryza. Gdy odmawiam nalega, nalega i nalega. Gdy się zgadzam.... to nie jest gryz. Dziecięca buzia potrafi zmieścić naprawdę sporą część batonika, czekolady czy czegokolwiek. I dla mnie zostaje smętna końcówka. Tyle ze spokojnej chwili słodkiej przyjemności. Muszę dodawać, ze ten punkt łączy się z 4? Tak, ona gada z pełną słodką buzią. Więc batoniki jadam w ukryciu. Albo kupuję dwa. Ale ona i tak zje szybciej i czai się na mojego. Ehhhh

Kocham ją. Ale czasem... wysiadam. Mam ochotę złożyć rezygnację, wywiesić białą flagę i uciec. Na 5 minut chociaż. By przykleić tyłek do kanapy, uniknąć bezradności i bycia zołzą, wypić ciepłą herbatę i zjeść samemu tę czekoladę. W ciągu 5 minut spokoju.

A Wy czasem macie dość? W jakich sytuacjach?

10 komentarzy:

  1. Wiele rzeczy znam z autopsji... Z tymi tajemnicami chociaż trochę síę poprawiło. Ale za to gadulstwo i celowe robienie na złość rozkłada mnie czasem na łopatki. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na złość na szczęście rzadko robi, ale gadulstwo ma na poziomie eksperta ;)

      Usuń
  2. Oj ale pół dnia jest w przedszkolu to aż tak daje w kość popołudniu? Więc jedz, leniuchuj i słuchaj ciszy do południa :) póki Emil w brzuszku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przedszkolu jest dopiero od 1,5 miesiąca, także tego... a nadrabia w weekendy :)

      Usuń
  3. Też tak czasem mam! Obie mamy dziewczynki i wiem o czym piszesz, to są nieziemskie gaduły!!!! Jak zacznie nadawać to nie ma przebacz :) Taaaak, bardzo trzeba uważać co i o kim się przy dziecku mówi. Wkurza mnie, że muszę czekać by pogadać z mężem do wieczora, aż młoda pójdzie spać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz co? Ona ma to chyba po mnie :P Ja też dużo gadam. Tylko potrafię zamilknąć w porę :P

      Usuń
  4. Znam wszystkie punkty :)
    ostatnio najbardziej mnie irytuje, kiedy cała trójka zadaje różne pytania i myślą, że naraz wszystkim odpowiem :D a ja mam tylko jeden język :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj troje na raz z pytaniami i gadaniem to musi być dopiero trudne :)

      Usuń
  5. Ja dopiero mając wygadaną córkę dostrzegłam jak moje gadulstwo może być męczące...punkty znane i przerobione :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger