×

5 rzeczy, które zabrało mi macierzyństwo

Macierzyństwo to jeden z najpiękniejszych darów. Otwiera nam oczy na inny świat, daje siłę, daje najpiękniejsze chwile w życiu. Ale też kosztuje sporo wyrzeczeń. Co zabrało mi macierzyństwo?



1. Prywatność
Począwszy od porodu, gdzie nago lub prawie ogląda Cię pół personelu oddziału położniczego, a czasem jeszcze inne pacjentki i ich goście, przez niedyskretne pytania o stan Twoich mlecznych cycków po porodzie, kończąc na prywatności we własnym domu.
5 minut w toalecie za potrzebą czy w wannie podczas kąpieli to według mojego dziecka za długo. Opcje mam dwie- albo przekręcę klucz w drzwiach i mam nieziemskie arie wyśpiewywane pod nimi, albo zostawię otwarte i mam małą widownię. Mogę też nie zamykać drzwi za sobą, bo w sumie, co za różnica?

2. Beztroska wolność
Zawsze, gdzieś z tyłu głowy, mam taką małą szufladkę z napisem DZIECKO. Mogę iść do pracy i wykonywać swoje obowiązki, ale przez 8 godzin niejeden raz przeleci mi przez myśl co tam Polcia porabia. Mając wolny wieczór, podrzucając dziecko babci, nie zaszaleję też, nie upiję się do nieprzytomności (hahaha jakbym kiedyś to robiła), nie wydam całej wypłaty na bzdety, nie ryzykuję życiem w głupi sposób. Bo mam dziecko, które potrzebuje opieki, środków na utrzymanie, rodzica. Bezgraniczna beztroska nie istnieje kiedy posiadasz dziecko, bo stajesz się odpowiedzialny nie tylko za siebie.

3. Pieniądze
Nie na próżno się mówi, że dzieci to skarbonki bez dna. Ile kosztuje dziecko? Pewnie tyle, ile każdy ma. A im starsze, tym więcej. Teraz, kiedy zaczęło się przedszkole, widzę jak pieniądze topnieją. Tu składki, tam wyprawka, tu zajęcia dodatkowe, nowa lalka, sukienka, zdrowsze jedzenie, a przecież tak trudno odmówić dziecku. Możnaby, ale czy pieniądze w portfelu dadzą mi takie szczęście, jak uśmiechnięta buzia mojego dziecka?

4. Egocentryzm
Kiedyś ostatni kawałek czekolady musiał być mój, tak samo jak ostatnie zdanie, większa część łóżka, moje ciało też było tylko moje. Wraz z zajściem w ciążę, dzielę się tym wszystkim z moim dzieckiem. Ostatni, ten najsłodszy, kawałek czekolady oddaję bez marudzenia, a przy zakupach zawsze kieruję się najpierw na dział dziecięcy. Oddaję spory kawałek łóżka, by maleńkie ciałko mogło się wtulić i bezpiecznie zasnąć. Oddaję kawałek swojego ciała, by to Maleństwo mogło przyjść na świat. Nie stawiam siebie na pierwszym miejscu, starając się zadbać najpierw o Jej potrzeby.



5. Czas
Czasu waz z macierzyństwem niestety nam nie przybywa. Doba ma nadal 24 godziny i nijak się nie da jej rozciągnąć, a rzeczy do zrobienia jest co najmniej dwa razy tyle niż wcześniej. Wie to każda mama, której rano zdarzyło się przebierać dopiero co ubrane dziecko, bo to oblało się mlekiem. Każda mama, która spieszyła się odebrać swoje dziecko z przedszkola, żłobka, od niani, babci, po pracy. Wie to każda mama, która musi pracować, zajmowac się dzieckiem i domem, a chciałaby jeszcze wcisnąć, gdzieś trochę czasu dla siebie, a nie o godzinie 21 paść na twarz razem z zasypiającym Maluchem. Czasu, tego dla siebie, chyba najwięcej mi zabrano. 


Czy żałuję? Zdecydowanie nie. Macierzyństwo zabrało mi kilka rzeczy. Kilka tych złych, kilku mi czasem, jak czasu, brakuje. Ale nie wyobrażam sobie, że nie jestem mamą. Nie wyobrażam sobie, że teraz miałabym stracić to wszystko, co macierzyństwo mi dało, a w zamian przywrócić poprzedni stan rzeczy. Nieee, z powrotem się nie zamienię :) 


11 komentarzy:

  1. Fajny, ciekawy tekst, no i bardzo prawdziwy.
    Mnie jeszcze zabrało Rajmunda - mojego ukochanego pluszaka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swojego Salazara (pluszowego węża) oddałam z przyjemnością. Zwłaszcza, że sama go robiłam mając 12 lat. Cieszę się, że teraz może służyć mojemu synkowi :)

      Usuń
    2. Ja prawie nie mam zabawek z dzieciństwa, a szkoda, bo to fajna pamiątka. Część jest u babci za ścianą, część pewnie się gdzieś po strychu wala :)

      Usuń
  2. Oj tak, podpisuję się pod tym tekstem wszystkimi konczynami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyspanie, spotkania w knajpach po pracy i porządek w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O własnie :) Sen i porządek w domu, to mi jeszcze zabrało. Chociaż porządko to ja nigdy nie miałam. Spotkania w knajpach nie, bo za dużo nie chodziłam, ale potrafię się wyrwać bez dziecka :)

      Usuń
  4. Tak sobie myślę że chyba każda mama od czasu do czasu ma tak że sobie myśli co by było gdyby, co straciłam a co zyskałak... I cóż... Bilans i tak z reguły wychodzi zdecydowanie na plus :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Tych kilka rzeczy można odpuścić lub się zwyczajnie przyzwyczaić :)

      Usuń
  5. Mi najbardziej chyba brakuje weekendowych poranków, gdy nie muszę wstać o 6 rano, ale wyleguję się w łóżku do późna. Przy młodym jest to niemożliwe i nie istnieje możliwość, że mąż do niego pójdzie (młody wpada w histerię, gdy mama nadal śpi). I może jeszcze macierzyństwo zabrało mi ładny brzuch, który bez pomocy chirurga nie ma szans stać się taki, jaki był, ale w sumie to mi jakoś bardzo nie przeszkadza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas weekendowe poranki zaczynają się wcześniej niż te w tygodniu. Mi na szczęście dają się czasem wyspać i ulatniają z sypialni.

      Usuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger