×

NIGDY nie rób tego Młodej Mamie, czyli 5 zasad, których złamać nie wolno


To ja i Polka, wtedy mająca niecałe 3 miesiące
Nigdy nie rób tego Młodej Mamie. Szczególnie tej, która rodzi po raz pierwszy. Niedługo pojawi się na świecie moje drugie dziecko. To ten czas, gdy wracam do ciążowych i porodowych wspomnień, kiedy na świecie miała pojawić się Polka. Czego nigdy, ale to NIGDY nie rób, nie mów młodej mamie?
Co dołuje Młode Mamy? Co może wywołać/spotęgować depresję, zasiać zwątpienie we własne siły, czy po prostu popsuć humor?
Ten post skierowany jest do wszystkich "życzliwych", tych co wiedzą lepiej, muszą sprawdzić i roznieść plotki po okolicy. Do teściowych, koleżanek, bratowych, a nawet położnych, którym brakuje taktu. Mały postulat przyszłej i obecnej mamy. Proszę, nie rób tego NIGDY.


1. Nie odwiedzaj bez zapowiedzi, zaraz po porodzie.

Nie pchaj się do szpitala, ani do domu, jeśli świeżo upieczona mama nie zaprosi. Jeśli nie jesteś ojcem dziecka, ewentualnie mamą rodzącej, to nie narzucaj się przez pierwsze dwa tygodnie. Koniecznie musisz? Zadzwoń i nie zdziw się jeżeli dostaniesz odpowiedź odmowną. Młoda mama potrzebuje spokoju, musi sama oswoić się z nową sytuacją i nie potrzebuje stada gapiów wokół. A Tobie po co te odwiedziny tak szybko? Musisz sprawdzić czy dziecko ładne, jak wygląda i jak bardzo mama jest wymęczona? Odpuść sobie. Małe bezbronne dziecko nie potrzebuje Twoich zarazków, a jedynie bliskości mamy i taty. 

Po pierwszym porodzie, (szybkim, ale zakończonym o 21, równie szybką, cesarką), już następnego dnia, bratowa wdarła mi się do szpitala. Z uwagi na późną cesarkę dali mi przespać całą noc, a ja widziałam Polkę tylko na chwilę. O 12 następnego dnia bartowa już musiała do szpitala przyjsć. Ja nieumyta, nawet do końca nie uruchomiona, z cewnikiem jeszcze, bez dziecka na sali (czekałam od godziny aż mi przyniosą), w tym momencie dla mnie to był koszmar! Najgorsze wspomnienie ze szpitala i takich rzeczy się nie wybacza.  Chciałam jedynie zobaczyć swoje dziecko, ja i mój mąż, a nikt postronny. Nigdy tego nie róbcie młodym mamom, szczególnie pierworódkom. 
Po wyjściu ze szpitala nie było lepiej. W tamtym czasie mieszkałam na działce ogrodowej, w drewnianym całorocznym domku, i akurat caluśka rodzina męża przyjechała do teściowej świętować Dzień Matki. Nikt nie pomyślał, że potrzeba mi spokoju i swobody, a ja nawet nie mogłam usnąć, bo słyszałam hałas z altany.

Teraz to chyba nie poinformuję nikogo, że urodziłam :P

2. Nie wspominaj o ciążowych kilogramach.

Bo jeszcze wpędzisz młodą mamę w depresję. Mnie teściowa po kilku dniach od porodu podsumowała: Miałaś taki mały brzuch, a jeszcze ci został (w pierwszej ciąży przytyłam tylko 6 kg). Taaa, bo brzuch to się gubi od razu na sali porodowej z dzieckiem. Pamiętaj, że zanim macica się obkurczy, zanim wnętrzności poprzesuwane w czasie ciąży wrócą na swoje miejsce, to musi minąć trochę czasu, dni, tygodni. To nie dzieje się w jednej sekundzie z wypchnięciem dziecka na świat. Daruj sobie też komentarze o wielkich, mlecznych cyckach. Kobieta w czasie porodu jest dostatecznie odarta z intymności, nie potrzebuje jeszcze Twoich głupawych komentarzy. Wydaje mi się, że jakoś mężczyźni są bardziej taktowni w tym temacie, a głupie docinki słyszy się częściej od kobiet.

3. Nie obwiniaj Matki za wady/choroby dziecka.
Szczególnie jeżeli nie masz pełnej wiedzy, a swoje teorie opiera na domysłach czy wręcz wymysłach. Polka urodziła się z hipotrofią, tzn. jej wymiary były mniejsze niż wskazwyał na to tydzień ciąży. Urodzona 8 dni przed terminem ważyła zaledwie 2360 g i mierzyła 50 cm. Kilkakrotnie usłyszałam w szpitalu, od położnych (głównie tych starszych) teskt Pewnie się paliło w ciąży, co? albo Papierochy paliłaś! a ja w życiu (nie tylko w ciąży) nie miałam papierosa w ustach. No ale przyjmuje się, że jak małe dziecko, to na pewno matka paliła i to jej wyłączna wina. Nigdy nie obwiniaj matki za chorobę dziecka, jeśli nie ma takich podstaw, chociażby były to poważne wady. Mamy dość zmartwień i nie trzeba nam jeszcze by ktoś potęgował nasze (chociaż niesłuszne) poczucie winy.



4. Nie mów, że dziecko jest brzydkie, śmieszne czy głupio wygląda.
Dla Matki zawsze jest najpiękniejsze na świecie. Dziecko po porodzie, szczególnie naturalnym, nie zawsze jest od razu piękne, może mieć zniekształconą główkę, może mieć krwiaki czy otarcia- taka natura. Zdarzają się niezbyt urodziwe dzieci, ale nie musisz o tym Młodej Mamy informować- dla niej, jest to jej cud, największy i najpiękniejszy i niech tak zostanie.
Mnie to nie spotkało, bo Polka urodzona ostatecznie przez cc, maleńka i kudłata była po prostu śliczna. WIem, wiem. Każda mama mówi to o swoim dziecku ;)



5. Nie zaburzaj wiary w karmienie piersią.
Nie pytaj czym karmi.
Takie dwa w jednym, bo nie każda mama chce lub może karmić piersią. Ale nigdy nie zaburzaj wiary, że się uda (jeśli mama chce i próbuje). Ledwo mi na sekundę Polkę przyniesiono, chwilę po cesarce, próbowałam ją dostawić, a położna wyskoczyła z tekstem Oj z tych piersi nic nie będzie. Jakbym w  twarz dostała i to od osoby, która powinna wspierać, a nie dołować (swoją drogą udało się i karmiłam 8 miesięcy). Nie zadawaj też pytań w stylu Karmisz? Karmisz piersią?, nie wygłaszaj mowy, że Mama musi koniecznie karmić przynajmniej pół roku! Nagle, po porodzie, każdy miał jakąś uwagę do moich cycków! Jakby się stały dobrem publicznym, a nie moją prywatną intymną częścią ciała. Moje cycki, moja sprawa, a czym karmię? Mlekiem i miłością, a skąd płynie to już nie Twój interes. 

Frustrujące zdarzenia na starcie macierzyństwa. Pewnie niejedna z Was się z takimi lub podobnymi spotkała. Nie było źle. Czas narodzin Polki wspominam jako wspaniały okres w moim życiu, ale mam szczerą nadzieję, ze tym razem będzie jeszcze lepiej. Bez tych przykrych tekstów i momentów. 
A Wam zdarzyło się usłyszeć, doświadczyć czegoś przykrego po porodzie?

41 komentarzy:

  1. Amen siostro - nic dodać nic ująć! A już te odwiedziny od razu po porodzie to jakiś głupi i poroniony pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem mąż, babcia, ale reszta rodziny? Po co?

      Usuń
  2. Owszem, także znalazłam się w podobnej sytuacji. Już w 5 min po porodzie wpadł teść na korytarz, gdzie miałam czas dla siebie o córki (była to 23 h!). Następnego dnia przyjechała rodzina meza: teściowa z dwoma synami (!) Podczas, gdy nie zdążyłam się wykąpać, ogarnąć w nijaki sposób.. przywieźli mnóstwo prezentów, dotykali Małą jakby była lalką! Istna masakra! Nawet moja mama czy siostra zaczekały do wieczora bo same rozumiała jaka to dla Nas nowa sytuacja. A jak tylko wrociłyśmy do domu po 3 dobach od porodu, to już czekali teście. Siedzieli 3 h! A później Nas odwiedzali 3 x w tygodniu (co wcześniej bywali 3 x na pół roku). To najgorsze było w tych całych początkach. Teraz całe szczęście wnuczek odwiedzają tak samo jak Nas kiedyś: 1 x na 2 miesiące �� przy drugim porodzie zastrzegę sobie takie naloty rodziny męża ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem na oddziały położnicze powinni wpuszczać tylko ojców, a resztę pytać czy rodząca chce przyjąć. Najgorsze są te odwiedziny bez zapowiedzi, gdzie nawet nie możesz powiedzieć, ze nie życzysz sobie, bo nikt nie zapyta. Leżałam w szpitalu prawie 5 dni i była u mnie siostra czy koleżanki, ale każda krótko i zapytała czy może przyjść. Poza tym przyszły kiedy już się w miarę ogarnęłam, na 3 czy 4 dzień pobytu, a nie praktycznie zaraz po narodzinach dziecka.

      Usuń
  3. Kochana, każdy kto wybiera się do świeżo upieczonej mamy powinien przeczytać Twój wpis!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym dodała jeszcze: jak karmi piersią to nie siedź i się nie gap, a tak robiła moja teściowa (sobie przychodziła do pokoju i siedziała a ja od razu wkurzona bo próbowaliśmy się z małym zgrać i potrzebowałam prywatności a nie gapiów) przez pierwsze dni jak byliśmy w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też irytujące. Nie lubię jak ktoś mi na cycki patrzy

      Usuń
  5. Z odwiedzinami to zgadzam się w 100%. A co do reszty, to owszem zdarzały się osoby życzliwe, które chciały mi doradzać w wychowywaniu dziecka - ale ich olewałam i robię to nadal :) Oni sobie gadają, a ja robię swoje :) Natomiast jedno zdarzenie utkwiło mi szczególnie w głowie: mój pierworodny miał pół roku i jak co niedzielę wybrałam się z nim do kościółka. Synio trochę sobie podczas mszy gaworzył i śmiał się - stałam z nim całkiem z tyłu, blisko wyjścia. No i na koniec mszy sporo osób - tych co też z tyłu kościoła stali czy siedzieli podchodzili do mnie z pretensją, że jakie to mam niewychowane dziecko, bo przeszkadzało im we mszy! Usłyszałam, ze nie umiem dziecka wychowywać i nauczyć go, żeby był grzeczny w kościele! Normalnie mnie wtedy zamurowało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby dzieci wiedzialy, że są akurat w kościele i wiedziały, że mają być cicho :P Ludzie przyszli się modlić, a nie potrafią zaakceptować, że dziecko robi hałas- to naturalne :)

      Usuń
  6. Mnie najbardziej chyba te komentarze na temat cycków wkurzały. Na początku słyszałam teksty "ale jak nie masz wystarczająco mleka to z butli trzeba dokarmiac!" A po kilku miesiącach: ona to tak już tylko z przyzwyczajenia, tam przeciez nic juz nie ma itd. Komentowano ich rozmiar, kształt i nie wiem co jeszcze. Strasznie to było przykre szczególnie że takie teksty serwowali bliscy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o dokarmianiu nie słyszałam, ale wciąż się pytali czy karmię i ze koniecznie muszę karmić piersią. Wkurzające to było.

      Usuń
  7. Przyznam Ci, że kiedy urodziłam dziecko, po raz pierwszy cieszyłam się z tego, że mieszkamy daleko i nikt nas nie odwiedzi. Nie umiałam nic wtedy ogarnąć i nie wiem, czy byłabym w stanie przyjmować gości. A poza tym dotknął mnie terror laktacyjny w wykonaniu pielęgniarek, bo zmuszały mnie do tego, bym karmiła piersią (chociaż córka nie potrafiła się przyssać) i krytykowały to, że używałam laktatora. A przecież najważniejsze był, że pije moje mleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzina blisko potrafi być upierdliwa :) Mam nadzieję te kacje nie powtórzą się drugi raz

      Usuń
  8. Hahah nie wiem które z tej piątki najbardziej działały mi na nerwy :D Coś czuje że te nadprogramowe kg bo z tym do problem trwa po dziś dzień ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Oj tam, ważne by ze sobą czuć się dobrze, a niech inni myślą i mówią co chcą

      Usuń
  9. O jej... u mnie odwiedzin w szpitalu było tyle, że aż się wstydziłam! Przecież na sali są inne matki.... chcą odpocząć! Ja również.
    Wyobrażasz sobie że pierwsze 3 osoby czekały na nas na sali jeszcze zanim wróciliśmy z poporodowej obserwacji? Komfortowa sytuacja-prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo masakra. U mnie przychodzili falami, bo na sali mógł być tylko jeden odwiedzający i godziny odwiedzin wyznaczone

      Usuń
  10. Prawie wszystko z tej listy, no może poza tematem karmienia piersią, ominęło mnie, bo mieszkałam daleko. była z nami tylko mojama, przy drugich narodzinach także tata i to w zupełności wystarczyło. Brak rodziny na miejscu ma dużo minusów, ale akurat w takich momentach wychodzi na plus ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, u mnie wszyscy blisko, więc miałam naloty :)

      Usuń
  11. Oj tak życzliwych i ich głupich pomysłów jak uszczęśliwić młodą mamę nie brakuje. U mnie za pierwszym razem jakoś wszyscy dookoła byli raczej z tych normalnych i prawdziwie życzliwych. Jak będzie tym razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życze by za drugim też byli prawdziwie życzliwi

      Usuń
  12. Brawo, rewelacyjny tekst! A bratowa czyta Twojego bloga? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oby jak najwięcej "życzliwych" odwiedziło Twojego bloga i przeczytało ten wpis!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O tak! Tutaj zgadzam się we wszystkim..

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja byłam szkolona przez osobę, która nigdy nie karmiła piersią jak Młodą przystawiać...ta sama osoba zorganizowała mi nalot rodzinki pół godziny po powrocie ze szpitala i jeszcze psa chciała do łóżeczka wsadzić...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak w ogóle można powiedzieć, że dziecko jest brzydkie czy głupio wygląda :O Jakby mi ktoś z takim tekstem wyskoczył, więcej bym się z nim nie spotkała. Pod każdym punktem się podpisuję wszystkimi kończynami!

    OdpowiedzUsuń
  17. Tja... Mnie rodzina męża, można powiedzieć, nachodziła, bo teściowa ich przy okazji zapraszała "do góry" (mieszkamy w tym samym bloku), by się pierwszym wnukiem pochwalić. I tak mieliśmy różnych gości, niemalże codziennie ktoś wpadał... W pewnym momencie miałam dość, bo jak ktoś do teściów na chwilę wpadał, tak do nas też musiał... I hasła, żeby dać na ręce potrzymać, chociaż na chwilę; miałam wrażenie, że moje dziecko to zabawka, którą każdy musi potrzymać, sam sprawdzić... Teraz zamierzam (bo i w moim przypadku druga ciąża ;)) powiedzieć stanowcze: "nie". Odwiedziny? Ok, ale jak młode skończy miesiąc, wcześniej dopiero po umówieniu.

    Heh, mnie teksty o tym, że dziecko dziwnie wygląda trochę bawiły, bo sama miałam takie odczucia - maluch był pomarszczony i dopiero z każdym kolejnym dniem wyglądał lepiej :P A teksty od rodziny, że wygląda jak Kazik (słowa męża) czy Piotr Adamczyk (moja mama) przyprawiały mnie o uśmiech ;) Ale racja - każda mama uważa, że jej dziecko jest najpiękniejsze i nikt nie ma prawa oceniać urody malucha (a już na pewno nie przy matce). Moja rodzina wie, że ja z dystansem do takich tekstów podchodzę, więc mogła sobie na komentarze pozwolić, ale w istocie nie polecam rzucania takich uwag.

    Odnośnie karmienia... Po miesiącu od porodu wracałam na uczelnię i problemem dla niektórych z rodziny było to, że będę odciągała mleko albo (zgroza!) dawała modyfikowane. Doszło do tego, że nawet porównano mojego synka karmionego mlekiem odciąganym (a więc pozbawionym najważniejszej bliskości z matką) z wychowankami z domów dziecka: że i to, i to jakoś na ludzi wyjdzie, być może. (Po tym tekście rozpłakałam się i nie pozwoliłam już nikomu poruszać tematu mojego karmienia. Kto temat poruszał - dostawał "bana". Ot, na wszelki wypadek, co bym się znowu nie rozryczała po czyimś durnym komentarzu. Bo, żeby nie było, tamten padł po całej długiej rozmowie, podczas której na spokojnie wyjaśniałam swoje racje. A że logiczne argumenty nie działały, trzeba było mi przywalić takim emocjonalnym, prawda? Co by wygrać w dyskusji, a co! No, więc się skończyła gadka jakakolwiek. I dobrze! Wszyscy na tym zyskali :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze są niechciane i niezapowiedziane odwiedziny.
      Ja nie wiem dlaczego nagle wszyscy mają jakieś zdanie na temat karmienia MOJEGO dziecka. Swoje wychowali, więc niech od mojego się odczepią ;)

      Usuń
    2. No właśnie, nagle wszyscy (lub prawie ;)) czują się w obowiązku udzielać rad. A daliby spokój! Jak na tym obrazku, co krąży po sieci odnośnie samodzielności: jak to jest, że dziecko takie samodzielne? Bo się pozwala... Niech i nam pozwolą! :P

      Usuń
  18. W sumie jedyne, co pamiętam przykrego to tekst pediatry, która zarzuciła mi, że nie chcę karmić piersią mojego dziecka. A ja zwyczajnie nie potrafiłam tego robić dobrze. Mieliśmy problemy i nikt nie chciał/nie mógł nam pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem lepiej odpuścić niż psychicznie się męczyć :)

      Usuń
  19. Niby wykształcona i dorosła a zachowała się nie ładnie opisując tutaj mnie no cóż twój BLOG -i punkt widzenia z twojej strony,ale są inne formy przekazywania informacji takie jak rozmowa. Zapamiętałem to inaczej no ale miejsze o to. Teraz wiem ze nawet jeśli bym stanęła na rzęsach to i tak będzie źle bo nie jestem siostrą ani przyjaciółka :-)
    -----POZDRAWIAM BRTOWA ---
    P.s. Możesz spac spokojnie tym razem cie nie odwiedzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby dorosla, a strzela fochy :) Przynajmniej nauczysz się dobrego wychowania i nie narzucania się w ekstremalnych sytuacjach, jaką jest pierwszy poród.
      Mam nadzieję, że po porodzie będę miała święty spokój ;)

      Usuń
    2. Bratowa, jeśli to Ty faktycznie pisałaś pierwszy post, to podziękuj za naukę, a nie się obrażasz. Ty pewnie chciała byś mieć odwiedziny jeszcze w trakcie porodu?

      Usuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger