×

Rozdrobnione...

źródło

Mleczko, jajeczko, oczko, rączki, spacerek, bułeczka, laleczka, gryzaczek, dzieciaczek... A w gorszej wersji mlesio, cio tam?, pielusia, ziabawka, plosię...

Znacie to?

Zdrobnienia. Czasem wręcz "zdrobnieniątka". Wyrazy często używane w stosunku do niemowląt i dzieci, nie wiadomo co mające na celu, chyba dopasowanie poziomu słownictwa do wzrostu dzieci, bo na pewno nie do ich rozumowania.

Kojarzycie taki obrazek. W pięknym wózku, (nowy, jeszcze lśniący) leży niemowlę, a nad nim, najczęściej dorosły stroi głupie miny i zagaduje: A guuu, śłodki maluśku, cio tam maś? Plosię, ziabaweczka...

Dziwnie brzmi, nie da się tego słuchać, a jeszcze głupiej wygląda...

Dalej- ogromnego kocura nazywamy kotkiem, godzinny spacer- spacerkiem, na który idziemy wóziczkiem, wszystko to wymawiamy słodkim głosikiem.

Zdrabniamy. Rozdrabniamy wyrazy naszego pięknego ojczystego języka, przemielając je by dziecię łatwiej strawiło. A one mu kością, ością w gardle stoją. Bo ile takie dziecko zrozumie z rozmiękczonego słowotoku? 

Tak. Dziecko zrozumie, gdy będziesz mówić do niego normalnie :) Ba, często zrozumie nawet więcej!

Dlaczego na siłę zmieniamy nasz język? Przecież do dorosłych, nawet po pojawieniu się dziecka na świecie, nie mówimy inaczej. Koleżance nie proponujemy herbatki czy kawusi, a mężowi nie opieramy skarpeteczek. Dziecku natomiast z uporem proponujemy, wspomniane już, mlesio czy pielusię.

Uczymy je niewłaściwego języka, często jakiegoś kosmicznego. Mylimy, mówiąc do dzieci w infantylny sposób, zdrabniając, skracając, a gdy z innymi osobami rozmawiamy normalnie, dziecku wydaje się, że to dwa różne języki. 

Myślicie, że takie rozdrabnianie jest bliższe dziecku? Przecież same często mówią niewyraźnie? Wynika to jednak z ich wieku i rozwoju mowy, a ten możemy przyspieszyć poprawnie się wysławiając w obecności dziecka.

 Zdrobnienia w języku polskim mają jakiś cel, może to być:
  • wskazanie na niewielki rozmiar danego obiektu (dziewczynka, domek),
  • wskazanie na nikłe znaczenie danego obiektu (warszawka, pistolecik),
  • pieszczotliwa forma:
    • ze względu na pozytywny stosunek do danego obiektu,
    • ze względu na pozytywny stosunek do osoby, do której mówiący się zwraca (np. matka mówi do dziecka: Zobacz, jaki ładny kotek.);
  • wyrażanie negatywnego: pogardliwego, lekceważącego bądź ironicznego, a także z odcieniem politowania w stosunku do danego obiektu (dyrektorek, komendancik, warszawka, babina).  (cytując za Wikipedią)

Ale jaki ma cel zdrabnianie wszystkiego, co mówimy dziecku? Ćiećkanie, mielenie słów? 

Przemielonej słownej papki nie uda się dziecku złożyć w poprawną całość. Nie poczuje ostrego R, porządnego Ż czy zdrowego C. Daj poczuć smak prawdziwej mowy ojczystej, pięknej i wyrazistej. Poradzi sobie, przełknie i będzie chciał więcej... ale o tym to już poprawnie powie sam!



I kilka słów Mądrych o słowach:











41 komentarzy:

  1. Kurde, mi to tak dziwnie było do Jaśka jak był malutki mówić "normalnie" ;p. Teraz już się ogarnęłam, ale właśnie boję się trochę o jego mówienie, bo mamy taki swój "domowy" język, mówimy tak ja i Krys i pewnie będzie mówił i Jan ;p idziemy "piulkać" zamiast spać , "zakładamy skietosy " zamiast skarpet itp. ;p wyrośnie dziiiwak ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą w 100% , ale Ty to wiesz :D .

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja znowu właśnie od początku starałam się mówić normalnie do mojej Córeczki . Zdarzyło się pewnie ... Ale i czasem zwróciłam uwagę innym . Siostra mi wszystko wyjaśniła jeszcze przed urodzeniem Amelii :)http://swiatamelki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama, jako nastolatka, gdy rodzeństwu rodziły się dzieci, pewnie zdrabniałam i się wygłupiałam nad wózkiem. Zrozumiałam, że nie o to chodzi i tak się z dzieckiem nie porozumiem

      Usuń
  4. Ja sie staram do Alka mówić normalnie, choć czasami i tak jakieś zdrobniątko mi z ust wyleci ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj jak mnie wkurza ta wersja druga - gorsza :P To pierwsze nam się zdarza, i każdy kot jest kotkiem, choć dla Zosi to miał miał :) Ale ciećkania zabraniam kategorycznie. i "cio tam" jest najgorsze z najgorszych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście chyba nikt do Poli nie ćeićkał

      Usuń
  6. Te pierwsze u nas się zdarzają.
    Whiskas od zawsze jest kotkiem, tata to tatuś, itp. Jakoś tak fajnie :)
    Jednak te co później wypisałaś to już przegięcie :/ Aż się dziwnie słucha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, u nas też jest tatuś, czy mamusia :)

      Usuń
  7. Człowiek czasami nie zdaje sobie z tego nawet sprawy. Ale jak tak staniesz z boku i posłuchasz, to aż mdli :P

    OdpowiedzUsuń
  8. "Słuchać tego nie idzie" - czy to aby na pewno poprawnie? A same zdrobnienia nie są poprawne? Przecież, jak sama autorka to przedstawiła, pełnią w języku (ojczystym!) określone funkcje! Z tego wniosek, że tylko ich nadużywanie jest błędem, a zastosowanie ich od czasu do czasu jest uzasadnione. I nie przeszkadza w uczeniu trudnych głosek, jak np. "r" - wszak występuje ono i w "krowie" i w "krówce", i w "bracie" i w "braciszku". A mojej dwuletniej wnusi jakoś nic nie przeszkadza nazywać kota "kotkiem", a myszy - "myszką". Nie szukajmy dziury w całym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram w stu procentach! Lepiej bym tego nie ujęła.

      Usuń
    2. Brawo dla Pani! Czyta Pani ze zrozumieniem i wyłapuje błędy których inni nie zauważyli. Bądźmy konsekwentni. Takie błędy jak "Słuchać tego nie idzie" nie powinny mieć miejsca w tym artykule jeśli mowa o naszym pięknym polskim języku. Z kolei ze zdrobnieniami jest jak z przyprawą, damy odrobinkę smakuje lepiej, damy za dużo zepsuje cały smak. Wniosek jest prosty- wszędzie we wszystkim najważniejszy jest umiar.

      Usuń
    3. Dokładnie tak! Nie popieram neologizmów wymyślanych na potrzeby komunikacji z naszym dzieckiem, ale zdrabnianie jest zupełnie naturalne! Większość ludzi robi to intuicyjnie, podobnie jak intuicyjnie kołysze się dziecko, kiedy bierze się je na ręce. Denerwuje mnie ta fanaberia na punkcie czystości języka. Ludzie, poczytajcie trochę historii języka polskiego, zanim zaczniecie go "czyścić" ;)

      Usuń
    4. Nie chodzi o to, żeby od razu wszystko zgrubiać. Sama zdrabniam, ale staram się to robić, tylko wtedy, gdy jest to uzasadnione. A błędy zdarzają się każdemu.
      Właśnie o to mi chodziło, by używać z umiarem :)

      Usuń
  9. Wstyd się przyznać, ale nie tak dawno (kiedy młody miał 6 lat (!) kuzynka zwróciła mi uwagę, że cały czas mówię do niego jak do dzidziusia. Zaczęłam się wtedy pilnować, bo faktycznie to było głupie. Czasami jeszcze zdarzają mi się wpadki, ale wtedy do pionu stawia mnie mój syn powtarzając, że rozumie co do niego mówię i że nie muszę się pieścić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nam się wydaje, że jak dziecko małe to wszystko trzeba zdrabniać :)

      Usuń
  10. Często zdrabniam, ale tak zwyczajnie. Z resztą zanim się synek urodził, też zdrabniałam. Taka natura :-D Za to do synka mówię normalnym głosem. Nie ma seplenienia, ciaćkania i ciumkania. Zawsze też zwracam innym uwagę, aby tak nie mówili do mojego dziecka. Ala kot często jest kotkiem, żyrafa żyrafką itp.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam zawitałam tutaj po raz pierwszy - przeglądam ciekawe blogi i czasem zatrzymuję sie dłużej ;))
    Co do wcześniejszej notki o SH- sama jestem uzależniona i uwielbiam ;D
    Pozdrawiam
    oczekiwaniee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. A moim zdaniem każda przesada jest niedobra, a taki purytanizm językowy to zdecydowana przesada. Unikanie wszelkich zdrobnień w komunikacji z dzieckiem jest nienaturalne, jak świat światem w ten właśnie sposób mówiło się do dzieci i naprawdę nie widzę w tym nic złego. Poza tym autorka powinna rozróżnić między zdrobnieniami (poprawne formy wyrazów występujące w języku polskim), a zniekształcaniem słów, bo to dwie zupełnie różne rzeczy. Tego drugiego moim zdaniem powinniśmy unikać, krótko mówiąc: mleczko jest ok, ale mlećko już niekoniecznie. Naprawdę nie bardzo rozumiem skąd ta krytyka pod adresem zdrobnień. No ale może się nie znam, spróbujmy: "W pokoju, na stole stało mleko i jajo. Przyszedł kot, wypił mleko, a ogonem stłukł jajo." (Że nie wspomnę o Brzechwie i np. "Entliczku pentliczku") Sorry ale wolę oryginał;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałam, nie chodzi o całkowite wyłączenie zdrobnień z języka. Raczej o przesadę, którą często słyszę u dorosłych, że zdrabniają praktycznie każdy wyraz :)

      Usuń
  13. W artykule nie jest mowa o tym, żeby nie zdrabniać wcale ale żeby zdrabniać z umiarem. I ja się w 100% zgadzam. Tak samo jak jestem za tym, żeby nazywać rzeczy po imieniu np. "idziemy spać" a nie "idziemy paciulki/pać/pciać". Ostatnio jakaś ciocia zapytała Manię "chcesz am?". Moje dziecko nie zrozumiało więc nie odpowiedziało. Dopiero gdy powiedziała, że ciocia pyta czy chcesz jeść, Mania odpowiedziała "cieś!!!" :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja w rozmowie z dzieckiem zawsze uważałam na zdrobnienia i inne udzidziusiowienia. Ale okazało się, że zaczęłam to sobie odbijać w rozmowach z dorosłymi o czym zupełnie nie miałam pojęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uważam, że warto postawić jedno pytanie:
    Jakiego języka chcę (na)uczyć nasze dziecko?
    polskiego? ciumciućkanie nie będzie nauką polskiego :)

    Od początku staramy się z naszymi dziewczynami rozmawiać (mówić do nich - i dużo) bez stosowania dziwacznych słów (bo ja tego nawet neologizmami bym nie nazywał).

    OdpowiedzUsuń
  16. "mężowi opieramy skarpeteczki" opieramy o co? może o szafkę jak już będą twarde z brudu ;) "sluchać tego nie idzie".... zgadzam się z jedną z komentujących Pań, że tekst jest bardzo niekonsekwentny. Zwraca Pani uwagę na zdrobnienia i "zdrobnieniątka" a sama pisze dziwnym językiem "ojczystym" :)
    Mimo wszytsko też irytują mnie skrajne "skarpetetunieczki" ;P ale rączka? nóżka? główka? - moje maleństwo jest maleństwem i ma wszytsko małe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słownik języka polskiego, punkt 3:
      opierać- prać ubranie
      http://sjp.pl/opiera%E6
      Przy tym drugim powinnam napisać inaczej, przyznaję się do błędu ;)

      Usuń
  17. Umiar, umiar i jeszcze raz umiar. Jak się roczniak czy dwulatek raz na jakiś czas napije mleczka to mu się nic nie stanie. I jak pogłaszcze Brytana, co waży 30 kilo i nazwie go pieskiem, to też tragedii nie będzie. Ale plosie ziabaweczke (aż napisać nie mogłam), to już przegięcie i robienie własnemu dziecku krzywdy...

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiesz, mam trzy córki. Każda z nich mówiła płynnie przed ukończeniem dwóch lat, bynajmniej nie dlatego, że są jakieś wyjątkowe. Można doszukiwać się przyczyny w tym, że to dziewczynki albo w genach, ale myślę, że w dużej mierze był to wynik normalnego języka jakim do nich mówiliśmy. Tak ciężko sobie czasami uświadomić rodzicom, babciom, ciociom, że opóźniają swoim maluchom możliwość sprawnego porozumiewania się ze światem (bo złych intencji w tym temacie raczej nie ma)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polka też, jak na 2-latkę, całkiem ładnie mówi. Nawet czasem mogłaby mniej ;)

      Usuń
  19. Masz rację- wszystko z umiarem. Dobry tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  20. moja bratanica mowi "babciusia" i "ciociusia" bo skoro jest mamusia to jak tu mówić babcia? Ja ze zdrobnieniami problemów nie mam ale z midulacją glosu tak. I nawet to słyszę! I nawet jestem świadoma podczas mówienia i zmienić tego nie umiem:/. nie

    OdpowiedzUsuń
  21. Tekst może być odebrany faktycznie jako trochę purytański, ale mimo to wolę przesadę w taką stronę - bo czasem infantylizacja nie kończy się na języku: http://takasobiematka.wordpress.com/2014/05/24/downiatko/

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawa notka :)
    Dodam od siebie tyle, że zdrobnień używać trzeba, bo też elementy naszego języka. Ale no cóż, z reguły mamcie przeginają nieco. Wszystko jest malutkie.
    Ale nie to jest najgorsze. Nagminnie słyszę i drażni moje ucho ta druga opcja, jak ja to nazywam: mowa ciuciuruciu.

    A później się dziwić, że dzieci mają wady wymowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowa ciuciuruciu- dobre :) Tej bardzo nie lubię. Ale używam zdrobnień, ale staram się używać ich prawidłowo, chociaż zdarzają się i mi wpadki ;)

      Usuń
  23. A znasz taki ciąg zdrobnień?
    Imprezka, wódeczka, zagryzeczka, torsyjki, rzyganko, kacyk?

    brrr...mam dreszcze!

    aaa..i jeszcze piniążki i chlebuś. No fuj i bleeee..

    OdpowiedzUsuń
  24. Też mnie bardzo drażnią zdrobnienia i u nas w domu w ogóle się ich nie używa ,ani zamienników typu "masz bubę" czy chcesz "papu" itp. jak mały był jeszcze na tyle mały że nie umiał mówić a babcia do niego ciamcioliła to w ogóle nie reagował ,ale jak już umiał mówić to strasznie się złościł na takie zdrobnianie ,szczególnie właśnie na mleczko ,albo jak ktoś na niego powiedział chłopczyk ,od razu poprawiał.
    Czasem można coś zdrobnić ,ale mnie osobiście bardzo to drażni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas czasami się zdrobnienia zdarzają, ale sama się łapię i poprawiam

      Usuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger