×

Krwiożrecze bestie!

Już w nocy Polka wpakowała mi się do łóżka krzycząc "Ała, ała". Pierwsza oznaka kontaktu z Bestią. Ciemno było, więc miałam nadzieję, że na tym małym bólu się skończy.

Niestety. Rano ujrzałam nieszczęsne skutki ostatniej nocy spędzonej przy otwartym oknie. Bąbel mój cały w bąblach, czerwony, zapuchnięty. Bestia wkradła się cichaczem, pod osłoną nocy i niezauważenie siała zniszczenie na ciele biednej Polki. Krwiożercza ta Bestia- ohydny komar.


Męczyłyśmy się dzisiaj obie. Polka, bo z bólu i swędzenia nie mogła znaleźć sobie miejsca, popłakiwała i rozdrapała niemożliwie ślady po komarowej kolacji. Ja męczyłam się, bo ona się męczyła, smutno mi było patrząc na opuchnięte nóżki, rączki, nawet oczko. No i jęki od 7 rano do 20 też są męczące, już po godzinie ma się dość.

Zbagatelizowałam Bestię, wcale się nie pojawiała przez całe lato, chociaż okna pootwierane, za oknem park ze stawami, a światła w domu wszystkie się palą, jakbyśmy mieli za małe rachunki za prąd. Aż do wczorajszej nocy był spokój. Więc jak to mówią: Mądry Polak po szkodzie.

Zaczęłam od naprawiania szkód:
 
Fenistil żel- pomocny od zawsze. Sama się nim smarowałam jako dziecko. Niezawodny. A Polka miała radochę, że może się posmarować "klemikiem taty".


Plaster- po co? Bo Polka tak się drapie, że ma wielkie rany. Więc pozaklejałam te najbardziej poważne, by nie robiła sobie jeszcze większych kraterów. 


Zimna woda + szmatka- można przykładać do zaognionych, opuchniętych miejsc. Schładza i przynosi ukojenie.


Wapno- jeśli występuje reakcja alergiczna (a u nas występuje, ach te silne tatusiowe geny) warto podać dziecku wapno.


Domowym sposobem- tych nie próbowałam (jakoś wolę nie ryzykować przy tak poważnych ugryzieniach). Można miejsce z bąblem potraktować: plastrem cytryny, natką pietruszki (papką z niej), liściem białej kapusty, cebulą, octem.

Żeby zapobiec kolejnym tragediom:


Siatka na okno- była, ale się zmyła. Musimy kupić nową. Warto- nie wchodzi prawie nic, ani komar, ani mucha, ćma, osa czy cokolwiek. Tylko tak zwane "przecinki" się pchają.


Do kontaktu- żeby nie być w bliskim kontakcie z komarami, warto podłączyć do kontaktu odstraszacz. Bros ma takie bezpieczne dla dzieci od 1 roku życia. W płytkach lub płynie.


Olejek odstraszający- nie te sztuczne śmierdzidła w metalowych puszkach, ale olejek oparty na naturalnych składnikach. Ładnie pachnie, cytrynowo i działa. Młodszym dzieciom można gdzieś blisko, w łóżeczku wkleić specjalne plasterki nasączone olejkiem.


Długi rękaw- piżama z długimi rękawami i nogawkami. Komar nie ugryzie, chociaż może wtedy posiać zniszczenie na twarzy i dłoniach. U nas odpada, bo byłby kolejny powód do płaczu- gorąco.


Wieczorem Ojciec Mateusz został wysłany z niepokojową misją do polkowego pokoju. Cel- zabić Bestię! Misja wykonana. Ucierpiała świeżo pomalowana na zielono ściana, udekorowana teraz polciowo-komarową krwią. Czy dziś pośpimy spokojnie?


źródła obrazków:
Ziołolek- olejek
Krwiożerczy komar

Fenistil żel
Plaster
Woda
Sansovit Calcium
Siatka na okno
Cytyna
Bros

9 komentarzy:

  1. Biedna Polcia :(
    U nas siatki na okno spisują się rewelacyjnie. Od zawsze zakładamy wiosną, a ściągamy późną jesienią.
    Siatki mają ten plus, że nic nie wpuszczą do domu. Z pająkami też nie mamy problemu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kiedyś były, ale się porwały. Musimy kupić nowe

      Usuń
  2. Moje dziecię też zostało potraktowane brutalnie przez komary...bąble popryskałam Octaniseptem i octem...i o dziwo pomogło...mamy spray Ziaja Antybzzz...i fajnie działa:) komary trzymają się od nas z daleka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziajkę też kiedyś mieliśmy, ale jakoś ten z Ziołoleku bardziej mi pasuje. Ładnie pachnie :)

      Usuń
  3. Nasze komary siatki mają w nosie, za to na muchy pomogły ;) Poza tym ostatnio próbowałam też entil na ukąszenia i jest ok. Na każdą noc wkładamy do kontaktu brosa, ale na płytki - jest super :) Oby było jak najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam na płytki super :) Ten na płyn też daje radę

      Usuń
  4. Na wakacjach spałyśmy z Poleczką w jednym łózku i kiedy usłyszałam w nocy komara, przestraszyłam się że dziecko mi pożre. Co zrobiłam? Pomyslałam, zapij się gadzie moją krwią i zdechnij. Odkryłam się cała, a rano obudziłam się ze swędzacymi bąblami. Cierpiałam dwa tygodnie- tak mnie dziadostwo trzyma, ale czego nie robi się dla dobra dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj biedna Polcia . U nas pomagają siatki , a fenistil jest z nami od zawsze .

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger