×

Zostać matką, pozostać sobą

Już samo zostanie żoną wiele zmienia. Wchodzimy w nową rolę, zostajemy "paniami domu", mamy ciut więcej obowiązków. No dobra nie zawsze, bo często tak jak u mnie papier prawie nic nie zmienił. Ale gdy zostajemy matkami, nasz świat wywraca się do góry nogami.


Podobno (tak czytałam w internetach) kobietom po porodzie robi się kisiel z mózgu. Nie są zdolne do samodzielnego myślenia, jedyny temat jaki możesz z taką podjąć to kupki, kaszki, pieluszki, a ich dziecko to ósmy cud świata. Serio, serio. Sama taka byłam, a nawet ciut jeszcze jestem, czego wyrazem jest ten blog. Nic tylko o dzieciach. W dodatku przytłoczone nagłym nawałem obowiązków (jak się komu poszczęściło), wiecznie niewyspane, wyglądają jak zombie, albo członkowie jakiejś nawiedzonej sekty. 

Matki- specyficzna grupa społeczna, dla których zawartość łóżeczka jest całym światem. Wystawione w pierwszym rzędzie na pożarcie dla społeczeństwa. Wciąż ktoś im patrzy na ręce, ktoś czegoś wymaga. Dążą do perfekcji, idealizują, poświęcają się dla małego człowieczka. Wystarczy jeden błąd, a nazwą Cię wyrodną matką. Jak w tym wszystkim zachować siebie? Jak zostać matką, a pozostać sobą?

Musisz i nie możesz. To chyba najpopularniejsze słowa w słowniku matki. Najpierw musisz karmić piersią, nie możesz pozwolić dziecku zbyt długo płakać, nie możesz wrócić do pracy po pół roku od porodu, musisz być na każde zawołanie, nie możesz się wysypiać... I nie możesz marudzić, bo od razu jesteś złą matką!

A tak naprawdę jedyne co musisz to dbać o dobro dziecka, ale ufać swojej intuicji i postępować według swoich zasad, nie zapominając o sobie. Przecież gdy rodzi się dziecko, kobieta nie znika. Zostajesz matką, fakt- zmieniasz priorytety, ale osobiste potrzeby i marzenia zostają. 

Chciałam realizować się zawodowo, więc znalazłam pracę. Ty nie chcesz karmić piersią, nie karm. A matka podrzucająca swoje miesięczne dziecko dziadkom, by wyjść z mężem do kina wcale nie jest wyrodna. Bo dziecko nie ma ograniczać.

Opowieści o nieszczęśliwych mamach w powyciąganych dresach nie biorą się znikąd...Na wiele rzeczy nie masz czasu, na mnóstwo innych siły.

Dla mnie dbanie o własne potrzeby jest niezwykle ważne. Zwariowałabym, gdybym nie mogła ich realizować. A czasem nawet potrzeb fizjologicznych nie można załatwić w spokoju, bo do toalety chodzę z krasnalim ochroniarzem. Nie mam wyrzutów sumienia, gdy Polkę zostawiam babci, a z mężem jadę na kilkugodzinne zakupy. I zdarza mi się nic nie kupić Poli (chociaż pierwsze kroki w sklepie kieruję na dział dziecięcy). Nie żałuję, że podjęłam pracę w innym mieście (chociaż dojazd pochłania masę czasu), bo zdobywam doświadczenie zgodne z wykształceniem, lubię to co robię. Jestem sobą i jestem matką :)

Szczypta egoizmu dla zachowania zdrowia psychicznego :P Nie mówię, że masz od razu rzucać wszystko i zachowywać się jak nastolatka. Małymi kroczkami. Nic się nie stanie, gdy choćby włączysz dziecku bajki w tv, a sama zasiądziesz z ciepłą herbatą z książką w ręce lub laptopem na kolanach. Bo jak to mówią: Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko :)













Polka:
bluza- Terranova, 19,90 zł (wyprzedaż)
Legginsy- Pepco, 9,90 zł
Trampki- Vans, Mivo.pl. 119 zł (z wysyłką)

Matka:
Sukienka- H&M, 60 zł (wyprzedaż)
Bransoletka- Wear my belle

36 komentarzy:

  1. Dziewczyny jesteście cuudowne <3 . Świetny post zgadzam się z nim w 1000%

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie! Świetny post opatrzony pięknymi zdjęciami :) Chciałabym już tak jak Ty z takim dystansem opowiadać o macierzyństwie. Póki co, jestem nim pochłonięta w 99,9%. Mam nadzieję, że czas to zmieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjdzie taki dzień, kiedy będziesz chciała pobyć trochę dłużej sama ze sobą :) I wtedy spojrzysz na wszystko inaczej

      Usuń
  3. Zgadzam się kochana. Ja też nie mam wyrzutów kiedy zostawiam Alka z dziadkami, a męża porywam do kina/kawiarni czy na głupie zakupy. Wychodzę na spotkania z koleżankami, teraz zaczęłam pracę. Czemu niby słowo matka ma równać się słowu niewolnik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A często mamy same robią z siebie niewolnice nie chcąc zostawiać dziecka z kimkolwiek, choćby z babcią. A z mężem to już w ogóle, bo często nie wierzą, że facet da radę sam z dzieckiem :)

      Usuń
  4. Jak ślicznie napisane i jakie piękne zdjęcia - napatrzeć się nie można !!:)
    http://swiatrodzica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie ujęte, macierzyństwo to nie więzienie. Pozdrawiamy serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę ekstra to ujelas. Ale co jeśli ja jestem jedyną osobą, która tak uważa? Pracuje więcej nóż mąż bo średnio po 260 g miesięcznie a on po kilka godz to według wszystkich to.mąż ma odpocząć. A jak już raz na 2 miesiące wyjdę na 2 godziny to za długo i czy ja sumienia nie mam. A jak półtora rocznemu dziecku pozwolę iść a nie jechać w wózku to jestem beznadziejna matka co nie kocha swojego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pierwszy rok, też tylko mąż u nas pracował. A on ma pracę 3 zmianową, święto nie święto chodzi do pracy. Ale nigdy nie marudził, jak chciałam mieć czas dla siebie. Dziecko jest wspólne i wspólnie powinno się je wychowywać. A nie mama 24 godz na dobę. Małymi kroczkami, nie radykalne zmiany, że nagle Cię nie ma pół dnia :)
      Ja też często pozwalałam w tym wieku Poli chodzić, rzadko używaliśmy wózka- nie przejmuj się opiniami
      Trzymam kciuki :)

      Usuń
    2. Ja też jestem jedyna i myślę że takich jedynych jest więcej. To nie zawsze jest tak, że kobiety same sobie narzucają te niewolnictwa rolę... Ja próbuje rozmów, małych zmian ale nawet jeśli zostanie przyznana mi racja to rzeczywistości to nie zmienia. Mogę być sobą jak już WSZYSTKO inne jest ogarnięty, a przecież wiadomo że praktycznie nie ma takich dni bo zawsze jest coś... Zazdroszczę, ale tak bardzo pozytywnie, może też do tego dojadę jak dzieci pójdą do przedszkoli a ja wrócę do pracy i do ludzi... Pozdrawiam

      Usuń
  7. Niby fajnie, ale jak nie masz z kim dzieci zostawić, a mąż też zmęczony to trochę ciężko. Do tego jak pracuje i widzę że 3 godziny dziecko w ciągu dnia, albo i kładę tylko spać, to nie uważam że latanie w weekend samemu jest ok. 5 lat byłam z dziećmi w domu, dorabialam itd i nie czułam sie stlamszona. Wróciłam do zawodu, bo trzeba sie realizować itd, ale czuje tylko że przenikają mi cudowne chwilę z dziecmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to doskonale. Sama pracuję i dużo czasu nie ma mnie w domu (nawet i 11 godzin). Ale nie zostawiam dziecka co weekend. Wręcz przeciwnie- staram się by weekendy były dla nas, wspólne.

      Usuń
    2. Wszystko zależy od osoby. Znam mamy, które czerpią siłę i radość z całkowitego oddania swoim dzieciom, realizują się poprzez swoje pociechy. Jednak są tez osoby, które wracają do pracy, gdy tylko się da, bo ciągłe siedzenie z dzieckiem, brak kontaktów z innymi ludźmi, brak rozmów, wykraczających poza kaszki i kupki, doprowadza je do szału. I żadna z tych dróg nie jest ani lepsza ani gorsza. Człowiek ma być szczęśliwy, wtedy potrafi dać szczęście swoim bliskim.

      Usuń
  8. Ja czuję się jakbym nie istniała. Zero myślenia o sobie. Ciągle spełniam życzenia męża i córki. Czasem jestem tym przybita, czasem najszczęśliwsza w świecie... Otoczenie ma ogromny wpływ na postrzeganie siebie, ale chyba najwyższa pora zacząć to zmieniać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam taki okres. Nawet teraz czasami dopada mnie taki dzień, pełen przemęczenia, braku czasu dla siebie. Ale nie daję się na dłużej :) Trzeba zadbać też o siebie

      Usuń
  9. Najważniejsza jest równowaga! Wiadomo, że potrzeby dziecka są super ważne. Zwłaszcza na początku. Niemowlęcia. Wtedy jesteś na każde zawołanie i siku robisz na czas ;) Ale z czasem coraz więcej wraca mnie do mamy. Przynajmniej ja tak mam i chyba o tym piszesz, prawda? ;) W końcu rodzina nie ma się kręcić wokół dziecka, wszyscy mają być szczęśliwi i spełnieni. U nas to działa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziecko na tym tylko korzysta, prawda? Szczęśliwi mama i tata dają z siebie 100% kreatywności i uważności :)

      Usuń
  10. wszystko co napisałaś powinno być takim motorem napędowym dla wszystkich matek. Ujęłaś wszystko tak perfekcyjnie, że chyba zaczne to rozsyłać wszystkim osobom, które niebezpośrednio mnie krytykowały, bo:
    - nie karmiłam piersią pomimo, że bardzo chciałam
    - wróciłam do pracy po pół roku
    - spełniam się zawodowo i jednocześnie mam czas dla dziecka i męża
    - posłałam 6-miesięczne dziecko do żłobka
    - i po prostu myślę czasami o sobie i wychodzę na spotkania ze znajomymi
    dziękuję Ci za ten tekst, jesteś wielka :D

    OdpowiedzUsuń
  11. tez taka bede juz niedlugo ....dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z tym co napisałaś, i od początku mojego bycia Mamą starałam sie nie utopić w pieluchach i mleku. Babcie jak sa , to skarb i jesli maja ochotę zaopiekowac sie raz na jakiś czas Maluchem to trzeba z tego korzystać. Wszystko ma swoje granice i na wszystko można znależć czas jeśli sie chce, najwazniejsze żeby być szeczęsliwym i nie robić nic wbrew sobie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem dokładnie tego samego zdania !:-)
    Jestem mamą, ale też kobietą. Nadal mam marzenia, pragnienia i złe dni czasami, życie :-)
    Zapraszam na swojego bloga w wolnej chwili kaamuki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie macie dziewczyny. Ja wróciłam do pracy po pół roku ale tylko na pół etatu i już drugiego dnia mąż przybiegł do mnie z synkiem na rękach bo on "ciągle płacze"! Po paru tygodniach zrezygnowałam, mój synek był tak ze mną silnie związany że nie dawał rady emocjonalnie i on i ja. Teraz mieszkamy za granicą ja nie pracuje tylko mąż, synek ma prawie 3 latka a ja zamiast cieszyć się każdą chwilą z nim spędzoną wyczekuję chwili kiedy mały pójdzie do przedszkola. Kocham go nad życie i robię dla niego prawie wszystko ale nie mam wsparcia w nikim. Jak poruszam z mężem temat wolnego czasu dla mnie, to wypomina mi głupio że to JA chciałam tak bardzo dziecko więc powinnam była się z tym liczyć. Dla niego słowo "matka" równa się ze słowem "niewolnik" i nie mam kompletnie pojęcia co robić dalej. Chcę się dalej uczyć jak tylko mały pójdzie do przedszkola, nawet jeśli oznaczałoby to kilkugodzinne rozstania z synkiem ale mąż krzywo na to patrzy. Poradźcie coś :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co możesz zrobić to porozmawiać. Nie radzę podejmować decyzji w pojedynkę. Spróbuj namówić męża najpierw na krótkie rozstania z dzieckiem.
      I nie rozumiem takiego wypominania. Dziecko jest wspólne, więc wspólnie powinniście się nim zajmować.
      Trzymam kciuki za poprawę!

      Usuń
  15. Dbanie o własny rozwój to nie zbrodnia. To rzecz niezwykle ważna dla każdego człowieka, w każdej relacji. Ograniczenie siebie prowadzi tylko do frustracji, a od tej już niedaleko do depresji. Umiejętność dawania i brania, równowaga między miłością a egoizmem daje duuużo pozytywnej energii. A o to chyba chodzi :) Dzięki za fajny post i świetne zdjęcia.
    http://obserwatoriumpedagogiczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj, ja też mam podobne podejście do macierzyństwa. To bardzo ważne, by być szczęśliwym i spełnionym w każdej dziedzinie życia. Nie tylko dla nas - rodziców, ale i dla dzieci. One w dużej mierze tą radość i spontaniczność czerpią od nas i to my musimy im pokazać, jak być szczęśliwym już od małego. Najczęściej, gdy człowiek dorasta, w pewnym stopniu powiela schematy, które utarły się w jego rodzinie. Dlatego jeśli sami będziemy szczęśliwi, nasze dzieci powielą ten pozytywny schemat, a potem ich dzieci itd.
    Pozdrawiam zatem i będę podczytywać ;)
    Hania (nudzimisiee.wordpress.com)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo zdrowe podejście :) Ja wciąż staram się znaleźć równowagę ale czasem mi wychodzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Przykre, że są tacy mężowie, jak ci o których tu czytam w komentarzach, myslałam ze w naszym pokoleniu nie ma takich juz 'typów' co nie kiwną palcem przy dziecku. Z tekstem oczywiscie zgadzam się!!! a Polka na zdjęciach przepiękna :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger