×

W Paryżu dzieci nie grymaszą, a w Polsce?



W Warszawie? Poznaniu? Czy na moim zadupiu? (Żeby nie było- kocham moje miasto :) )

Przy okazji dyskontowych zakupów, tu pieluchy, tam masło, tu mleko, tam kabanosy (o zgrozo! leżała chyba nawet koło krakersów podjadanych między posiłkami), trafiła do koszyka też książka Pameli Druckerman- Amerykanki, która wychowuje dzieci we Francji.

Dlaczego nie trafiła tam wcześniej? Tak ze dwa lata. Może nie popełniłabym tylu błędów. 

Podobno w Paryżu dzieci nie tylko nie grymaszą, ale też zawsze mówią dzień dobry, siedzą grzecznie przy restauracyjnych stolikach i nie przeszkadzają rodzicom wieczorami. Serio? To możliwe?

Autorka pokazuje francuski wzór wychowywania i przeciwstawia go z amerykańskim. 
System francuski wydaje się być tradycyjny jak croissant- złożony, ale /się lekko układa. Bez dodatków, niby surowy, ale jak spróbujesz to jest miękki i ciepły- wypieczony według właściwych zasad. Kształtujemy podstawę, a dopiero później dokładamy dodatki. Po prostu świetny.
Tu daje się dzieciom czas na zabawę, a nie uczy przedwcześnie wielu rzeczy. Wymaga się posłuszeństwa, ale dopuszcza niewielkie przewinienia. Ostatnie zdanie ma zawsze rodzic i jakimś cudem obywa się bez powszechnej histerii. Matki nie prześcigają się, która dłużej będzie karmić piersią, a przesypianie przez dziecko nocy w wieku kilku miesięcy jest czymś oczywistym.

System amerykański jest natomiast jak donat. Dzieci są jak pączki w maśle, nie zabraknie im niczego. Polane grubą porcją lukru z dodatkami. Słodkie, ale nie da się ich znieść bez kawy w drugiej ręce. Okrągły, bo wszystko kręci się wokół dzieci.
W Ameryce matki krążą wokół dzieci niczym helikoptery. Chcą jak najwcześniej je ukierunkowywać i rozwijać- zapisują więc na niezliczone zajęcia dodatkowe. Wstają w nocy na każde zawołanie i biją rekordy karmienia piersią- oczywiście głośno się tym chwaląc.

A system w Polsce? Mam wrażenie (szczególnie po tych facebookowo-blogowych wojnach), że blisko nam do modelu amerykańskiego. Przesadzamy i przesładzamy, a do tego prześcigamy się, która lepsza. Sama jestem chyba gdzieś pomiędzy, ale też bliżej mi do lukrowania, ale w wyścigu nie staję i wzorem francuskich rodziców- lubię czasem oderwać się od rodzicielstwa i podrzucić Polkę babci.

Książkę czyta się lekko, nie jak naukowy poradnik, a dostarcza wielu wskazówek wychowawczych i pomaga zrozumieć dziecko. Nie raz się zaśmiejecie, nie raz zastanowicie nad swoim macierzyństwem. Polecam wszystkim mamom, a szczególnie kobietom w ciąży. I sprawdziłam przepis z książki na ciasto jogurtowe- wychodzi pyszne :)






9 komentarzy:

  1. pożyczysz mi tą książkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wchodzę faceboowe - blogowe wojny :) i jestem też pomiędzy . Z nikim się nie ścigam robię swoje :) . Lubię Cię czytać . Jestem następna w kolejce - do pożyczenia książki ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się bałam że z tej rencenzji dowiem się wszystkiego co jest w środku, na szczęście nie :) Teraz za to mam smaka na to ciasto i chyba dziś na szybko przewertuje książkę w poszukiwaniu przepisu ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie napisane :) z tymi ciastkami bardzo trafne porównanie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też polecam tę książkę...świetna!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tą książkę od 3 lat ale jakoś mi nie po drodze. Daleko mi do amerykańskiego rozpieszczania, a jeszcze dalej do zimnego chowu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. warto czerpać wiedzę z różnych źródeł :) nie znam modelu Francuskiego ale brzmi interesująco, mnie się też podoba model duński :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger