×

Zgorzkniała pizda

Już jestem w połowie drogi, jeżeli chodzi o przemianę w zgorzkniałą pizdę.  A Ty?
Kupiłam książkę Zgorzkniała pizda, bo zachęcił mnie opis na okładce, a dokładnej słowa, że główna bohaterka tęskni za tym, by przespać całą noc. Przecież ja też tęsknię za tym!



Sara, główna bohaterka, mówi stop szarej styczniowej rzeczywistości i zostawiając męża i synka, wyjeżdża na tydzień na Teneryfę. Jakże na czasie prawda? Która by nie chciała rzucić wszystkiego w pizdu, zostawić za sobą tą zimową aurę i wygrzewać się przy basenie.
Ale nie, nie jest to opowieść tylko o trudach macierzyństwa, to jeden wielki krzyk przeciwko pozornemu równouprawnieniu, pozornej sprawiedliwości płci.  termin "zgorzkniała pizda". Czuć w nim ciężar winy i wszystkie historyczne niesprawiedliwości. Ciężar walki o władzę między jedną a drugą płcią. Taka się stajesz w naszym społeczeństwie. Jeśli jesteś kobietą.

Sara na Teneryfie głównie rozmyśla. O związkach, swoich, bliskich, znajomych i nieznajomych. Obserwuje teraźniejszość, pary na wakacjach, analizuje przeszłość. Często wspomina własną matkę, wciąż tyłem, stojącą przygarbioną przy zlewozmywaku, nie mającą prawa mieć własne zdanie. Analizuje przypadki w pracy, gdzie pomysł zgłoszony przez nią nie zdobył przychylności szefa-mężczyzny, a ten sam zgłoszony przez kolegów- uznany. Rozmyśla o pierwszych chwilach ze swoim synkiem, gdy mąż zamiast przy niej trwać, wspierać, wyjechał do pracy, gdy nie mógł jej zrozumieć. Patrzy na kobiety i widzi ciężar jaki noszą.

Jest w tej książce cholernie dużo prawdy. Sama przez chwilę zamieniałam się w zgorzkniałą pizdę, na szczęście proces ten uległ zahamowaniu (ale o tym następnym razem). 

Jest dużo prawdy o życiu w związku: Bycie we dwoje jest zorganizowaną formą nieprzeżytego życia. Ciągiem nie-spotkań.
o macierzyństwie: Patrzę na jej wysportowane ciało i myślę, że macierzyństwo oznacza właśnie to- utratę kontroli. Bez względu na to, jak jesteś wysportowana. Rezygnację z własnego ciała i po części także z siebie. Dlatego to takie bolesne. Dopiero gdy odważysz się zrezygnować z kontroli, możesz cieszyć się macierzyństwem. I właśnie dlatego bycie matką to projekt, który z równościowego punktu widzenia wydaje się niemożliwy do zrealizowania.
Mogłabym tak cytować w nieskończoność- o mężczyznach, kobietach, związkach, dzieciach...
Ta książka uświadamia tą pieprzoną niesprawiedliwość pomiędzy kobietą i mężczyzną. Skłania do przemyśleń, a jak jest ze mną? Czy już zamieniam się w zgorzkniałą pizdę? Czy jestem wściekła? Być może, już niedługo...



Ja uważam, że punkt widzenia zależy od punktu leżenia. Ale będę wracać do tej książki, pewnie nie jeden raz ją przeczytam, bo to nie jest opowieść na raz. Tu trzeba usiąść i pomyśleć, przeanalizować, poobserwować. Jak Sara swoje związki i otoczenie.



Ps. Jest mała nadzieja, ale o tym w następnym poście :)

7 komentarzy:

  1. No to czekam na kolejny wpis :) książkę z checią bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie potrzebuje książki aby to wiedzieć , ale czytaj ciekawe co opiszesz następnym razem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No taki tytuł??????Matko Bosko muszę to przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tytuł szokujący, on przyciąga do tej książki, ale treść równie interesująca. Naprawdę polecam

      Usuń
  4. pewnie jakbym wpadla na te pozycje w ksiagarni to tez bym ja chwycila bo tytul brzmi zachecajajo

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger