×

Mam pomarańczowego mężczyznę!

Pisałam ostatnio o książce Zgorzkniała pizda i wspomniałam, że sama byłam o krok od zamieniania się w taką wredotę. Dlaczego?

Gdy Polka się urodziła mieszkaliśmy w środku pola (takie tam działki ogrodowe poza miastem), wokół kilka domków, niewielu sąsiadów i tyle. Do sklepu 5 km, do miasta 5 km, brak prawa jazdy, mąż w pracy, ja cały dzień w domu. Latem cudo, raj po prostu, bo podwórko, ogródek, trawka, słoneczko, jednym słowem RELAKS. Nawet zimą, po japońsku- jako tako, Polka starsza to można było pomykać sankami, ale jesień i wiosna to koszmar.
Gości mało, bo każdemu daleko, a na spacer wyjść nie można, bo polna droga i jak nie deszcz, to śnieżne roztopy, może amfibią to by się dało przejechać, ale wózkiem na pewno nie. Czyli jak pustelnik po środku pola siedziałam sama i to zamknięta w domu. Za towarzysza miałam telewizor i kilkumiesięczne dziecko. I byłam zrzędliwa, marudna, humorzasta.... 
Mąż wracał, pobawił się chwilkę z Polką i odpoczywał. A ja? Byłam dalej zrzędliwa, marudna, humorzasta...
No i nikt nie rozumiał co ja właściwie chcę. Co źle mi? Siedzę w domu, mąż zarabia, ja mam masę czasu dla siebie. Serio?
Nie wiem, jak sprawić, aby zrozumiał, co to znaczy spędzić całą dobę w towarzystwie trzymiesięcznego dziecka. Nie pojmie tego nikt, kto sam tego nie przeżył.*

Miało być lepiej- zdałam prawko, na horyzoncie pojawił się błysk niezależności, ale zaraz autko rozbiłam (hahaha) i kategorycznie do dziś odmawiam wsiadania za kółko. No i dalej byłam zrzędliwa, marudna, humorzasta...

No i tu pojawia się ta nadzieja, o której wspominałam. Że są na świecie mężczyźni inni, niż ci, których spotykała książkowa Sara. Faceci, którzy nie są niedbali, są odpowiedzialni i nie mają manii władzy nad kobietą. To pomarańczowi mężczyźni. 
Mężczyźni obierający pomarańcze są bardzo rzadko spotykani w przestrzeni publicznej. Tak samo jak mężczyźni z własnymi kanapkami czy lunchem w pudełku są rzadko spotykani w miejscach pracy. Kocham mężczyzn, którzy obierają pomarańcze. Jest w tym obieraniu jakaś piękna dokładność, cierpliwość i troska. Sposób na wyrażenie miłości w tym, co małe, na chęć dawania, choć niekoniecznie dostaje się coś w zamian, jedynym zyskiem są tu bowiem pestycydy na rękach. To wynikające z miłości działanie bez krzty prestiżu, które idzie pod prąd wielu stereotypom męskości.*

Mam pomarańczowego mężczyznę! Tak, Ojciec Mateusz obiera pomarańcze. I to jeszcze z białych błonek! Do tego na wakacjach to on robi nam zdjęcia, stale ma Polkę na oku, sprawił, że mój proces zgorzknienia uległ zahamowaniu- przeprowadził nas do miasta i nie marudził, gdy poszłam do pracy. 
Już od początku dobrze się zapowiadało, gdy Pola się urodziła, nie zostawił mnie samej sobie, a wziął trzytygodniowy urlop. Robił prawie wszystko za mnie- przewijał, kąpał, kangurował. Później wrócił do pracy i po sielskim miesiącu, wrócił typowy egocentryczny mężczyzna. Ale, ale chyba jednak nie do końca egocentryczny, skoro potrafił zrozumieć moją tęsknotę za miastem. Przeprowadzka była tylko początkiem zmian. Znalazłam pracę, teraz głównie mąż zajmuje się Polką, bo ma trzy zmiany, więc większość dnia jest w domu. Gotuje, robi zakupy, bawi się z córką, chodzi na spacery- mąż i ojciec na medal. Oczywiście ma swoje humory i typowo męskie cechy, ale czy przy tylu zaletach, tych kilka wad ma znaczenie? 

Sara trafiała na mężczyzn samolubnych, chcących władzy, nie próbujących zrozumieć nawet kobiet. Nie wiem czy ja mam szczęście, czy to facet na wyginięciu, czy odmiana spopularyzowana. Ale chwalę się. Mam pomarańczowego mężczyznę. I jestem z niego dumna!


*Zgorzkniała pizda- Maria Sveland

5 komentarzy:

  1. Ja po wyjściu z Cali ze szpitala po przeszczepie szpiku kostnego miałam tzw "sterylny reżim" - organizm Cali był osłabiony po przeszczepie więc przez pół roku - żadnych gości, żadnego wychodzenia z domu, nawet pod blok. Mąż wracał z pracy i zakładał maseczkę na usta. Wyobrażasz sobie? Też łaziłam zrzędliwa i humorzasta, zamiast się cieszyć, że do domu z dzieckiem wróciłam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Calineczkowa Mamo podziwiam Cię za tą siłę, Ty akurat miałaś prawo być zrzędliwa i humorzasta :) Nie wyobrażam sobie aż takiego odosobnienia

      Usuń
  2. Właśnie się zastanawiam, czy mój mężczyzna też jest pomarańczowy...ale kurczę, nigdy go nie widziałam z tym owocem w rękach. Chyba, że był już obrany przeze mnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja taka byłam w ciąży! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magdalena Łaska3 marca 2014 09:28

    Piękny opis mężczyzny i chyba marzenie każdej kobiety. Ale często jest też tak, że mamy a nie doceniamy.... Tak fajnie to napisałaś, że aż poczułam zapach pomarańczy i zrozumiałam, że ja też "posiadam" pomarańczowego mężczyznę :-)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią :)

Copyright © domatorka.blog , Blogger